Ty, który tu wstępujesz, żegnaj się z nadzieją!
Wszystkie ewentualne podobieństwa są nieprzypadkowe. Imiona zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa. Autor nie odpowiada za bezpośrednie, pośrednie, incydentalne lub trwałe szkody wynikające z wadliwego, błędnego lub niewłaściwego użycia. Uwaga, sceny drastyczne! Wszelkie prawa zastrzeżone. Możesz mieć inne zdanie.

niedziela, 22 lipca 2012

Od pędzla do narodu - rozmowy kontrolowane.

Rozmowy kontrolowane przeze mnie, omawiane przeze mnie, czasem nawet wymyślane przeze mnie, z moim udziałem, podsłuchane pod drzwiami, w samochodzie, cytowane, kiedy jedziemy na skróty przez przegibek i z wiadomych względów okazuje się, że mamy dużo czasu, w kuchni, przy zbieraniu fasolki szparagowej, historyczne, polityczne(o matko kochana!)o przeszłości, teraźniejszości, przyszłości, o stanie ducha i stanie umysłu, o zamierzeniach, planach, żarty, głupotki, odjazdy. W kolejkach, na przystanku, stare, nowe, świeże i zapleśniałe, z jednej strony zielone. Cudze, obce, nasze, swojskie. Nudne, interesujące, zabawne, głupie, doprowadzające do wściekłości. Cz.1 "Od pędzla do narodu" Miejscem akcji samochód osobowy marki Opel corsa, koloru białego (hmmm, w zasadzie jest już szary, ale nie wnikajmy w nieistotne szczegóły). Bohaterowie dramatu: Mańka, Ludzik Michelin (pseudonim wymyślany naprędce, aczkolwiek bardzo trafny, Dziadek (to taka więzienna ksywa, myślcie tak, bardzo was proszę)Becia, Prawdziwa Dama. Ponieważ blogspot(do kurwy nędzy!) nie robi mi akapitów, będzie tak. Ludzik Michelin:Becia kupiła mi nowy pędzel, i co, ludzie, już się rozlatuje,tamten, pamiętający czasy...Mańka: Zamierzchłej, głębokiej komuny(Zostaje zignorowana)Ludzik:mojej młodości, trwał w najlepszym stanie. A to co? Dziadostwo, dziadostwo! Dziadek:I tak ze wszystkim panie kochany, dziadostwo wszędzie, ale co się dziwić, skoro naród mają w dupie. I co oni wyprawiają ja się pytam? Ludzik:A naród patrzy i klaszcze! Mania:Tylko w waszym musującym stylu można przejść od borsuczego pędzla do narodu. Ludzik:Ten pędzel to symbol nędzy i rozpaczy. Dziadek:Nawet zwykły pędzel spieprzą panie tego, jakich ja czasów doczekałem. Kiedyś było ciężko, bo było ciężko no, tego się nie da powiedzieć, że nie. Ale jak już coś się robiło, to porządnie. Jakoż została poruszona kwestia natury politycznej, tak Mania w środku kipiąca (albo jak kto woli musująca), mieniąc się z wysiłku wszystkimi kolorami tęczy, powstrzymywała język, aby nie pogarszać sytuacji. Dwie jeszcze osoby uczestniczyły w rozmowie raczej biernie, najwyżej robiąc miny, lub łapiąc się za głowę. Nie wznoszono okrzyków w stylu "Pierdolisz, to było tak, a nie bo właśnie, że inaczej, do krów, do krów, a nie do pańskich pieców( a nie, to Dulska, pomyliło mi się)!". Na tym właściwie możnaby zakończyć, bo nic ciekawego już nie zostało wypowiedziane. Specyfika jednakże tej rozmowy utkwiła mi w pamięci. Cz.2 "Przy stole w kuchni, jedząc obiad zawierający jajko sadzone, które odgrywa kluczową rolę w rozwoju konwersacji" Miejsce akcji wymienione zostało, osoby: Mania, Ludzik, Prawdziwa Dama. Ludzik (do Damy):Chcesz kawałek jajka? Ale na pewno nie? A to ja ci dam. Mania: Jest rzeczą bardzo wątpliwą, żebym kiedykolwiek przyprowadziła tu twojego zięcia, ale gdyby jednak tak się stało, mam nadzieję, że nie będziesz oddawał mu jajka. Dama:(Bardziej do ludzika w formie gramatycznej, ale do Mani jednakże również) Ale kto wie, może zięciu wykaże się inicjatywą. No wiecie, już oczyma duszy widzę, jak zięciu wstaje i mówi "Kochany teściu, cienię cię bardzo, jesteś moim prawdziwym przyjacielem, twoja córka jest sensem mojego istnienia, chcesz jajko?" A ty na to "Spadaj, nie jestem głodny" Mania:Te różnice międzypokoleniowe nie dają nam żyć. Krótko mówiąc Mania nie popisała się jakąś wybitnie inteligentną ripostą, bo tak ją kwestia jajka ubawiła, że trzymała się za brzuch i usiłowała nabić gotowanego na parze kalafiora na trzęsący się widelec. Wreszcie trafiła i zabrała się za brokuła, co nie było łatwe z wyżej wymienionego powodu. Mania nie ma początków Parkinsona, tylko dostała napadu śmiechu i pies się cieszył ze spadającej w ilościach obfitych żywności. Potem chodził z pyskiem przy ziemi i wylizywał tłuste ślady, być może pachnące obiadem. Cz.3 "Jak nakarmić niemowlę nad urwiskiem, kilka porad dla średnio zaawansowanych" W skrócie objaśniam sytuację. Mania się cieszy, bo przyjechała wyżej wspominana Dama, mieszkająca w Warszawie. Wcześniej Dama niesamotnie podróżowała po górskich szlakach razem z dwiema babeczkami i, nazwijmy go... Krzysiem.Tak. A ponieważ szlak nieprzetarty ze śniegiem do pasa (późna wiosna, ale różnie jest)babeczki i Krzyś mieli kłopoty. Wracali w ciemnościach, babeczki (w tym Dama) zaczęły histeryzować, a Krzyś niosąc na swych barkach oprócz plecaka odpowiedzialność za swe baby i za całą wyprawę zachowywał zimną krew, a przynajmniej tak się zdawało. W końcu Dama zapytała:Krzysiu, a co będzie, jak wyjdzie Miś? Krzyś podrapał się po głowie i rzecze tak: W takiej sytuacji, oddamy mu jeden z plecaków, po czym spokojnie udamy się w dalszą drogę. Dama stwierdziła, że właściwie czemu nie miałaby przyjąć takiej wersji zdarzeń i jakoś wszyscy dotarli do schroniska. W schronisku z Krzysia zeszło powietrze, więc potem wyglądał już raczej jak sflaczała piłka niż kierownik wyprawy. Do tego stopnia, że dziewczyny zaoferowały: Krzysiu, a zdjąć ci sweterek? Dama natomiast zapytała:Krzysiu, a ty na prawdę z tym Misiem tak się nie przejąłeś? A Krzyś: No co ty, jak o tym wspomniałaś, to skamieniałem w środku i zacząłem myśleć "No właśnie, a co wtedy?" Matki w złotych klapkach z liczną dzieciarnią wyległy na szlaki, ignorując popisujących się hipsterów. Dama wpadła na pomysł, aby wydać książkę, rozdziały brzmiałyby mniej więcej tak: "W japonkach na Granaty, przewijanie na półce skalnej, karmienie nad urwiskiem". C.D.N

7 komentarzy:

  1. No, no, podoba mi się taki gatunek! (i sam tekst także, oczywiście. LUBIĘ TO! :))
    Jakbyś go nazwała?

    PS. Wybacz, że nie skomentowałam wcześniej, ale nie wpadłam na to, aby wejść. Za dużo się działo.

    Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam "Tango" Mrożka i powiem, że całkiem jest podobny styl do Twojego.
      Czytałaś? :)

      Całkiem niezłe. Właściwie czytałam to, co już wiedziałam, bo byłam na przedstawieniu w tamtym roku z chyba całą szkołą. Chaos, ale nie ma co żałować.
      Postać Artura mi się podoba. I nie dlatego, że się buntuje, tylko dlatego, że też mnie irytuje nieporządek. :3

      Usuń
  2. Z postu na post przekonuję się, że Twoim powołaniem jest pisanie. Pisz, pisz! ;)
    Oby tylko moich rozmów nie podsłuchuj ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Leżę i kwiczę, wesołą masz rodzinkę ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy post :)
    W rozmowach wychodzą różne ciekawe rzeczy, które zostają w pamięci :) Śmieszne, ciekawe, inspirujące.
    Pozdrawiam! U mnie nowa
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  6. 33 year old Electrical Engineer Stacee Newhouse, hailing from Oromocto enjoys watching movies like Americano and Metal detecting. Took a trip to Humayun's Tomb and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. dlaczego nie sprawdzic tutaj

    OdpowiedzUsuń