Ty, który tu wstępujesz, żegnaj się z nadzieją!
Wszystkie ewentualne podobieństwa są nieprzypadkowe. Imiona zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa. Autor nie odpowiada za bezpośrednie, pośrednie, incydentalne lub trwałe szkody wynikające z wadliwego, błędnego lub niewłaściwego użycia. Uwaga, sceny drastyczne! Wszelkie prawa zastrzeżone. Możesz mieć inne zdanie.

wtorek, 26 marca 2013

Rzal i bul po raz enty

Och, szala goryczy przepełniła się i znowu będę mogła posłużyć się blogiem, jako narzędziem tortur dla pewnej liczby osób, a mianowicie będę mogła wyładować moją frustrację, przelać na papier..ekhm, na ekran ładunek bólu i rozpaczy, jaki we mnie siedzi. Wiem, że się cieszycie.
Otóż porażająca wiadomość jest taka, że M. OBCIĄŁ WŁOSY.
Tak, przeżywam.
Teraz jestem w trakcie wymyślania jakiejś powolnej i bolesnej śmierci w męczarniach. Godnej Gargamela. Ale M.zna niemiecki, to w piekle się dogada.
Pytanie do was, drodzy rodacy: co sądzicie o długich włosach u chłopaka.
Tak, ten post jest żenadą. Ale to mój post.

piątek, 22 marca 2013

Obrona Sokratesa

Czyli Mańka w akcji. Ludzie, jak ja się zirytowałam!
Mówią, że poszłam na beznadziejny film.
Zmarnowałam 67 minut podobno.
I wyniosłam fałszywy obraz głównego bohatera.
Piłę 4 oceniają za to bardzo dobrze.
A więc...Nadejszła wiekopomna chwila. Przystępuję do obrony "Baczyńskiego".
Szłam na film chętnie (bo to film), ale z pewną dozą sceptycyzmu i wątpliwości, głównie co do aktora, wybranego jako odtwórcę roli Krzysia. Kościukiewicza znam i lubię, ale jego twarz kompletnie nie przystawała mi do obrazu chłopięcego Baczyńskiego o delikatnych, wręcz dziecinnych rysach. I zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona,przez pana Mateusza, bo jakoś podczas oglądania nie myślałam o jego twarzy.
A więc do rzeczy, to znaczy filmu. Z określeniem "Niestety słabiutki" nie jestem w stanie się zgodzić. Po pierwsze jak już zostało wspomniane trwał on troszkę powyżej godziny, a to mało na fabułę jako taką. Twórcy przecież takowej nie zakładali. Już w radiu usłyszałam, że dialogi ograniczone są do minimum.
Zaprezentowano nam slam, który wiązał się z pewnymi niedociągnięciami. Nie zgodzę się, że nie powinien wystąpić tam sepleniący chłopak. Naprawdę wolelibyście profesjonalnych aktorów? Na slamie może wystąpić każdy, a przykładowa wada wymowy jest bardziej autentyczna, niż idealne zaprezentowanie utworu. Moim zdaniem założenie było, że wiersze recytowane są na żywca, przez zwykłych ludzi. Czyli poezją Baczyńskiego może być zafascynowany każdy.
A że o życiu Baczyńskiego było mało - nie to było celem filmu. Bardziej poetyckość, pewne wrażenie duchowe i estetyczne, nie biografia. O matce nie powiedziano dużo, ale film nie był o matce Baczyńskiego, tylko o Krzysztofie Kamilu. Gajcy nie mówi ani słowa? Nie miał mówić. Sama Basia wypowiedziała tylko "Krzysiu".
Czy Baczyński był przedstawiony jednostronnie i infantylnie? Nie jestem do końca przekonana. Z jednej strony rzeczywiście ciągle podkreślano, że był słabowity, chorowity, kolega się nim opiekował sratatata. Ale nie sądzę, żeby aż tak wyraźnie wpływało to na odbiór.
Oczywiście zastrzeżenia mam. Mianowicie relacje Krzysia z Basią wyglądały dziwnie. Miałam wrażenie, że Barbara lepi się do niego, a on nie jest tym szczególnie zachwycony. Poza tym wywiady z młodymi ludźmi na koniec były niepotrzebne i jak dla mnie zupełnie nie przystające.
Uważam, że wszystkie tak bardzo negatywne opinie biorą się z tego, że ludzie przyszli na film albo z zerową wiedzą o Baczyńskim, albo nastawieni na coś zupełnie innego, co im zaproponowano.
Dodam, że film wyróżniał się świetną ścieżką dźwiękową i na pewno ściągnę sobie soundtrack.
I przykro mi, że "Baczyńskiego" tak zjechali. Smuteczek.

sobota, 16 marca 2013

Outsider książkowy i plumkanie w uchu

Kiedy ktoś pytał mnie, czemu czytam książki, zdecydowanie nie spotykał się ze zrozumieniem. Dla mnie właściwym pytaniem jest "Jak można nie czytać książek?". Czytanie jest dla mnie tak naturalne jak... powiedzmy, jedzenie. Ale ostatnio wniknęłam wgłąb siebie, pomedytowałam, poczułam wszystkie czakry i okazało się, że mam bardzo konkretne powody.
No więc mam problemy. To stwierdzenie jest bardzo banalne, bo każdy ma problemy, ale kiedy nie miałam się komu wygadać po prostu otwierałam odpowiednią książkę i czułam się zrozumiana. Wierzcie mi, że papier jest cierpliwszy od ludzi. Więc (nigdy nie zaczynaj zdania od więc!) pewną rolę gra utożsamianie się. Bohaterowie są w jakiś sposób bardziej przyjaźni niż ludzie wokół, mają podobne myśli i rozterki. Kiedy czujesz się wyalienowany to książka jest naprawdę nęcąca. Ma wszystko, czego nie masz w rzeczywistości. I tu przechodzimy do kolejnego motywu.
Fikcyjny świat. Jak byliście mali, mieliście mnóstwo wymyślonych rzeczy, jestem pewna. Oczywiście nie każdy podczas spaceru do przedszkola mówił do siebie, utrzymując, że rozmawia z przyjacielem, ale w jakimś stopniu każde małe dziecko żyje w fikcji. Potem przychodzi dorastanie i nie możesz się obudować Kinderspil. Zaczyna się ostra jazda, a jak w dodatku nie pasujesz do otoczenia, to już w ogóle masz przerąbane. No więc stajesz się dziwakiem. I zaczynasz czytać. Niektórzy oczywiście ćpają, kradną samochody, albo robią grzywkę emo i słuchają Toli Szlagowskiej. Mówię tu o pewnej specyficznej grupie, która znajduje się na wyginięciu. Członkowie tej grupy są klasowymi osłami ze Shreka. Nikt ich nie rozumie i pozostaje tylko "Moje palce! Gdzie są moje palce?! Niech mnie ktoś przytuli..."
Książka jako ucieczka jest świetna, mówię wam. To działa także w inny sposób. Czytasz o jakichś przerażających rzeczach, a potem odkładasz bookishę na półkę i oddychasz z ulgą, bo w gruncie rzeczy jesteś szczęściarzem.
Tak samo w gruncie rzeczy jest z muzyką. Bardzo, bardzo, bardzo dziwię się ludziom, którzy niczego nie słuchają. Może nawet bardziej niż tym, którzy nie czytają. Ja nie potrafię funkcjonować bez muzyki, nie mogę przeżyć jednego dnia bez chociażby jednej, malutkiej piosenki. Ludzie, nie potrafię tego zrozumieć. W muzyce jest wszystko. Można mieć różny gust, ale żeby w ogóle nie słuchać? Jestem nietolerancyjna pewnie, ale nie mogłabym być z kimś, kto nie lubi książek i muzyki. Koniec. Kropka.
Muszę się do czegoś przyznać. Ten gość na pierwszym zdjęciu... Tak zazwyczaj wyglądam.

sobota, 9 marca 2013

Read this and die

Ludzie, czego wy ode mnie chcecie?! Chcę po prostu żyć! Nie będę na siłę podporządkowywać się waszym chorym normom i porąbanym zasadom! Wszystko ma być pod linijkę, zgodnie z tym jak sobie wymyśliliście, tak samo żałosne i głupie. Ktoś, kto się wyłamuje i wychodzi poza nawias jest skończony już na starcie, nawet nie próbujecie go zrozumieć. Jaki straszny musi być świat, jeśli jesteście w przewadze. Dzięki wam najlepsi ludzie jakich znam popadają w kompleksy, są zagubieni, smutni, zgorzkniali i zaczynają bać się w innych. Zatruwacie najlepsze pomysły, każdą ideę przemienicie w proch, skopiecie kogoś, kto ośmielił się wstać po długim okresie leżenia i płakania. Myślałam, że to ze mną jest coś nie tak.
Myliłam się.
Bardzo mi was z jednej strony żal, bo jesteście głupi i ograniczeni, ale jestem wściekła. Dzięki wam również ja przeżyłam najgorszy jak dotąd okres w moim życiu i jeszcze gorzej zniosłam niektóre rzeczy. Postanowiliście konsekwentnie mnie niszczyć i udało wam się. Nie wiedziałam dzięki wam kim jestem, byłam nikim. Straciłam to co miałam najlepsze, a zyskałam wszystko, co najgorsze. Byłam zła, samotna i żałosna. Nie umiałam poradzić sobie z tym, że myślę inaczej niż wy. Dziękuję wam za to, że jesteście, bo wiem, jak mam nie postępować i kim nie chcę być. Dziękuję wam, bo daliście mi świetną lekcję, którą zapamiętam na całe życie. Ale nienawidzę was, bo nie wszystkie osoby miały takie szczęście jak ja, nie wszystkie spotkały fantastycznych ludzi, którzy ich z waszego bagna wyciągnęli. Kocham tych, którzy utonęli przez was. Wiecie co jest najśmieszniejsze? Że zwalacie winę na wszystkich, włącznie z Bogiem, ale to przez was świat jest zły. Gdybym mogła, spaliłabym was ogniem tysiąca słońc. Ale nie mogę. WIĘC WYPIERNICZAJCIE Z MOJEGO ŻYCIA.