Ty, który tu wstępujesz, żegnaj się z nadzieją!
Wszystkie ewentualne podobieństwa są nieprzypadkowe. Imiona zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa. Autor nie odpowiada za bezpośrednie, pośrednie, incydentalne lub trwałe szkody wynikające z wadliwego, błędnego lub niewłaściwego użycia. Uwaga, sceny drastyczne! Wszelkie prawa zastrzeżone. Możesz mieć inne zdanie.

środa, 11 lipca 2012

Królowa Margot, sernik i czarny charakter. Gdzieś tu kryję się ja, dla spostrzegawczych nagrody.

Osoby dramatu: Panna Ładna Mądra i Zaradna, Mańka Pożeraczka Książek, Lady Black Pomieszanie Z Poplątaniem, Żaba Koloru Blond,Jedna Osoba Nieznana Nam Ale Znana Komu Innemu, Przystojny Rosjanin W Mundurze, osoby poboczne i mało ważne, albo po prostu lekceważone, z wyjątkiem dwóch, które nie są absolutnie mało ważne, ale nie będę ich wymieniać, bo nawet ich nie poznamy. Miejsce akcji: Pewne Miasto Na Południu Polszy, a konkretnie To Na B. Rekwizyty: telefony komórkowe w liczbie dwóch, rozkład jazdy autobusu linii nr 32 w obie strony, portfel czerwony chiński, sandałki białe niekomunijne, suknia z gorsetem (czarna!)w koronkę, świadectwo bez paska, świadectwo z paskiem, butelka soku chyba pomarańczowego, chusteczki do nosa, drożdżówka z malinami mocno nieświeża. Scena pierwsza. Mańka zniecierpliwiona łazi tam i siam po ulicy przed barem kanpkowym, czy jak to się nazywa fachowo. Ludzie patrzą na nią ze współczuciem z politowaniem. Bohaterka co rusz spogląda na wyświetlacz przeklętego telefonu, zaklinając go wzrokiem, żeby zadzwonił. Jako że od dawna cieszy się mianem skutecznej wiedźmy, telefon nie dzwoni. Mańka podchodzi aż pod Teatr Lalek i myśli, czy nie kupić biletów. Stwierdza, że lepiej nie podejmować tej skomplikowanej akcji samemu, lepiej poczekać na wsparcie. Wsparcie w osobie Panny Ładnej Mądrej i Zaradnej pojawia się niebawem, niestety w towarzystwie Żaby Koloru Blond. Po spławieniu tejże przez Mańkę (bo Panna nie ma za grosz empatii)obie bohaterki udają się do Teatru Lalek w celu zakupienia BILETÓW NA BARDZO WAŻNY I POTRZEBNY FESTIWAL LALEK, TZN. TAKI, GDZIE ORGANIZOWANE SĄ PRZEDSTAWIENIA ZAGRANICZNYCH TEATRÓW (RÓWNIEŻ). Po dramatycznych wyborach, płaczu, rozpaczy, krzykach i złości Panna z Manią wybrały "Damę Pikową" w języku rosyjskim (MNIAM!!!). Biegną jak oszalałe do Sfery (centrum handlowe), bo mają wiele czasu i chcą zjeść obiad. Panna zarządza lekki skręt i lądują w sklepie z obuwiem firmowym, którego nazwy nie wymienię, albowiem jeszcze ktoś mógłby mnie posądzić o propagowanie konkretnej marki. Panna zachwyca się butami na koturnie, którymi po krótkiej chwili zachwyca się też Mańka. Zaczynają mierzyć, latać z pudełkami poprzez regały, Mańka prawie się zabija, ale jednak odkłada to na inny moment, bo bardzo jest głodna, a śmierć przed obiadem nie jest przyjemna. Panna z Manią wreszcie opuszczają wyżej wymieniony sklep z wyżej wymienionymi artykułami potrzebnymi do szczęścia kobiecie. Kierowane niezawodnym instynktem nasze urocze bohaterki trafiają na coś, co pod szyldem "Kuchnia Śródziemnomorska" skrywa faszerowaną paprykę z tuńczykiem. Panna uzgadnia coś z Manią, po czym obie opuszczają CH Sfera, kierując się w stronę cukierni. Tam Mania nabywa drożdżówkę z malinami mocno nieświeżą, a Panna też coś nabywa, ale scenarzysta zapomniał co, więc na potrzeby realizacji, przyjmijmy, że jest to Ciastko francuskie z niezidentyfikowanym nadzieniem. Mania prowadzona przez Pannę pożera zakup i tak dochodzą przed Teatr Polski i wybierają jedną z ławeczek koło fontanny (ściśle mówiąc, każda wybiera po jednej ławeczce i w końcu Mania kapituluje bo nie lubi wpierdalać słodyczy w samotności, ponieważ kojarzy jej się to z chandrą, płaczem, spływającym tuszem do rzęs i ogólnie niezbyt przyjemnymi zdarzeniami). Potem wreszcie sadowią się na widowni Małej Sceny Teatru Polskiegu i przez cały spektakl nie odrywają oczu wielkości spodków od Przystojnego Rosjanina W Mundurze. Po wyjściu na świeże, aczkolwiek gdzieniegdzie okraszone dymem papierosowym powietrze głośno wymieniają wrażenia związane z Przystojnym Rosjaninem W Mundurze spektaklem. Wracają do upatrzonych (i obślinionych) papryk, ważą je, kupują (ni ma panie nic za darmo)i zjadają. Latają podniecone do łazienki w celu doprowadzenia się do stanu względnej używalności i poprawy urody, której Bozia poskąpiła jednej z nich, a była to Mania. Zużywają kilogramy żumy do gucia. Wpadają do drogerii z szałem w oczach i paprają się czym popadnie w celach badawczych. Panna dokonuje niezwykłego odkrycia, że kredka, którą kupiła niedawno nie uległa roztopieniu, lecz był to jej naturalny stan, w związku z tym rezygnuje z kupna nowej. Objawia się głupota naszych uroczych bohaterek, które nie kupiły od razu biletów na wieczorny spektakl, w związku z tym muszą pożegnać się z Czarnoksiężnikiem i w bólu bez nadziei oczekiwać na autobus. Koniec sceny pierwszej. Muzyka. Scenarzysta idzie moknąć, ratując psa i borówki amerykańskie. Scena druga. Mania biegnie na oślep po schodach w dół, kieruje kroki do wyjścia, życzy Woźnemu Drżyjcie Narody wesołych wakacji, żegna się z Adamem Fajnym Gościem i wreszcie wypada przed szkołę. Przebiega pasy, mija Pannę, nie zauważając jej wcale, orientuje się, że ten kształt o białych włosach to ona. Relacjonuje ciężkie przeprawy kwiatkowo-prezentowo-końcoworoczne, pożegnanie z G. i przyszłą teściową, która jeszcze nie wie, że nią jest, pokazuje anioła od pani Asi i wydysza już ostatkiem sił, że koniecznie i nieodwołalnie musi zadzwonić. Panna przysłuchuje się jej rozmowie z szanowną rodzicielką i robi głupie miny. Ruszają w drogę. Po przejściu kilkunastu metrów Mańka kona z bólu i wyraża pobożne życzenie zmiany butów. Panna udostępnia jej z osobistym poświęceniem własne białe sandałki niekomunijne, które Mania zakłada na rajstopy, których nie chce zdejmować publicznie, pomimo upału, bo twierdzi, że nie jest taka nowoczesna jakby się wydawało. Idą do Lokalu Tego Debila Od Rudego Kota, do którego nie chodzą, ale wszędzie indziej jest pełno głupków w galowych ubrankach, a tam mniej. Zamawiają dwa serniki, kawę mrożoną z lodami i KAWĘ, KTOREJ NAZWY NIGDY NIE MOGĘ ZAPAMIĘTAĆ, ALE JEST BARDZO DOBRA. Mania pożera sernik jak zwierzę, bo nie jadła rano śniadania, a już dochodzi południe, jak wskazuje telefon Panny, bo Mani się spieszy. Wychodzą w pogardzie dla tego miejsca i siadają na rynku z Neptunem, o ile mi się nie pomyliło, ale przecież kojarzę te widły, czyli trójząb. Dzwoni Lady Black Pomieszanie z Poplątaniem. (wchodzi piosenka "I'll kill her" SOKO) Oczywiście chce zdenerwować Pannę (bez empatii). Przychodzi z Żabą.Wpierdzielają się nam na ławeczkę razem z Jedną Osobą Nieznaną Nam, Ale Znaną Komu Innemu, która nie ma zamiaru sprostać podstawowym zasadom savoir-vivre i się nie przedstawia. Panna czerwieni się ze złości, ale nic nie mówi, bo jest dobrze wychowana. Mania nie jest, ale też nic nie mówi, bo ze złości brak jej słów. Lady Black chwali się nowym gorsetem i Mańka mruczy fałszywie, że bardzo ładnie wygląda. Lady rozwodzi się nad kujonami, a Mania myśli o schowanym głęboko w przepastnej torbie świadectwie z paskiem i mówi "szczeźnij zdziro", ale tylko w myślach, bo trochę drapie ją w gardle. Lady komentuje głośno i wymownie świadectwo Panny. Lady Black opowiada przy okazji picia soku chyba pomarańczowego, jak otwierała go w centrum handlowym, a sok wydał dźwięk podobny do butelki szampana, bo miał (i ma jak mniemam)dziwne otwarcie. Żaba podnieca się tym, jak szczur ogryzkiem i śmieje się jak krowa do gówna sera. Nienawiść Mani pogłębia się, dlatego wyjmuje z czerwnonego portfela (pomińmy już to, iż jest produkcji chińskiej) rozkład jazdy i tak dalej w obie strony i wykrzykuje "Ach, za chwilę mam autobus", trącając Pannę łokciem. Panna wyraża chęć odprowadzenia Mani, ale Lady usadza ją w miejscu. Mani kipi czerep. Orientuje się, co ma na nogach, więc mówi o tym głośno, ciągnie Pannę za rękę, proponuje, że zabierze ją do domu i razem uciekają. Koniec sceny drugiej, jak na razie ostatniej.

5 komentarzy:

  1. Hmm, od razu powiem, że nie brzmi to jak opowiadanie, ale jakieś, hmm, streszczenie?
    Ciągle wtrącasz coś od autora, czego nie powinien pisać narrator: "Bohaterka co rusz spogląda na wyświetlacz przeklętego telefonu", "i lądują w sklepie z obuwiem firmowym, którego nazwy nie wymienię, albowiem jeszcze ktoś mógłby mnie posądzić o propagowanie konkretnej marki" - to źle wygląda w opowiadaniu.

    Sam takie rzeczy robię, ale ja się nie silę na opowiadanie.

    Co do treści, to wybitne nie jest, ale wybitnie złe też nie jest, masz szansę ale jeszcze Szymborską nie jesteś.

    Ale muzyka fajna :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo jest oparte na prawdziwych zdarzeniach, dlatego mam do niego emocjonalny stosunek.

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE ZNIOSĘ!

    Ty kretynie, ty bufonie jeden, bez obrazy dla Pana Buffona, idioto jeden! Gdzie Ty widzisz opowiadanie?!
    To nie jest opowiadanie!
    To jest, przepraszam za obrazę Maniu (że mówię, że Witkacy), Witkacy. Tyle, że o wiele lepiej. Witkacy jest chaotyczny, proszę go poczytać i zobaczyć na, jak to się nazywa? Nie wiem, nie wiem, ale pisane kursywą - taki przypis do autora przed sceną. Didaskalia?
    Ma formę dramatu, dajmy.
    Nie ma jednak dialogów, jest wyłącznie opis.
    To mi się podoba.
    I to nie jest kurwa opowiadanie. Wpierw poczytaj Szekspira i Witkacego nim cokolwiek powiesz, baranie!

    Żeby Ciebie szlag trafił, sflądrysynu - czy Ty w ogóle na lekcjach słuchasz? Czy Ty wiesz, że są różni narratorowie?! I zauważ, że gdyby to wydała to nikt by nie wiedział, że to ona jest Manią; narrator mówić może, co czuje bohater.
    Doucz się, później komentuj! Nie oszukuj się, pojęcie na temat narratorów masz na poziomie PODSTAWÓWKI!

    A jeśli chodzi o mnie, mi się podoba. To jest coś nowego, niespotykanego!

    OdpowiedzUsuń
  4. czytało się bardzo przyjemnie i w sumie jestem ciekawa, co stanie się dalej. fakt, że jest to oparte na prawdziwych wydarzeniach jest moim zdaniem ogromną zaletą. pisanie o czymś błahym, prostym, związanym z codziennością sprawia, że czytelnik jeszcze lepiej rozumie bohaterów, gdyż być może sam przeżył podobne sytuacje. jak dla mnie spoko.

    OdpowiedzUsuń
  5. 27 yr old Statistician IV Wallie Ashburne, hailing from Saint-Jovite enjoys watching movies like "Resident, The" and Air sports. Took a trip to Palmeral of Elche and drives a Ferrari 275 GTB/4. Wiecej informacji tutaj

    OdpowiedzUsuń