![]()

Ludzie są bardzo zdziwieni, kiedy po długim okresie bajora i gnojówki w twoim życiu zachodzą zmiany na lepsze. Tak bardzo przyzwyczają się do twojego smutku, złości, gniewu i żalu, że wszelkie pozytywne zmiany z twojej strony traktowane są jak nieudolne próby...żartu? Drwiny? Nie wiem, czy oni nie znają uczucia wielkiej ulgi, spuszczenia powietrza z balonu? Kiedy schodzi całe napięcie, kiedy piosenki które wcześniej powodowały płacz wywołują na twarzy słaby uśmiech? Czy na prawdę tak trudno zrozumieć, że inna osoba miała ciężki okres, który jest już za nią? Czy na prawdę nie masz prawa do popełniania błędów, wykrzyczenia się, rozbicia swojego życia w kupę gruzu? Nie, najlepiej, abyś trzymał przyszyty uśmiech na gębie, a wróciwszy do domu płakał, zażerając się chipsami na głupim serialu.
Znam pozytywne emocje, które pojawiają się znienacka, bez żadnego powodu. Nie jest to wariackie szczęście, skakanie pod sufit z radości, głupawa, śpiewanie "Whiskey moja żono" pod klasą z matematyki (też mi się zdarza). To takie ciepłe uczucia, nazwałabym to właśnie lekkim uśmiechem. Jakbyś pozbywał się czegoś ciężkiego z żołądka. Dalekie od hedonizmu, nawet nie epikurejskie, bardziej refleksyjne, rzekłabym, że nawet stoickie. Nie wiem, czy właściwe jest pogrążanie się w złości i beznadziei, ale robiłam tak, doświadczyłam, co to znaczy. Przebolałam i dalej już tak nie chcę. Do tego trzeba po prostu dojrzeć, przetrawić swoje, samemu dojść do wniosku, jak być powinno i jak zrobić, żeby tak było. Drogą do ulgi są zmiany. Wiem to z własnego doświadczenia. Z perspektywy czasu żałuję wielu rzeczy, które robiłam w gimnazjum, mimo to twierdzę, że do niektórych musiało dojść, abym znalazła się tu gdzie jestem. A negatywy? Żegnam.
Chcę tylko napisać, że życie nigdy nie będzie polane różowym sosem, nie będzie błyszczące jak w amerykańskich filmach o głupiutkich blondynkach i mężczyznach jak z żurnala. Życie to pasmo większych i mniejszych cierpień, przeplatanych chwilami szczęścia i spełnienia, ale gdybyśmy właśnie tak je traktowali, już dawno szpitale psychiatryczne by się przepełniły, a w Polsce powstałyby specjalne lasy samobójców, jak w Japonii. Nigdy nie będziesz mieć w rękach całego kosmosu i zawsze znajdzie się rzecz, która będzie ci przeszkadzać. Albo urośnie do monstrualnych rozmiarów, wypierając z umysłu wszelkie inne idee, albo zlejesz ją ciepłym moczem i się oswoisz.

Nie wierz ludziom, którzy twierdzą, że znają przepis na życie, to oszuści. Nikt nigdy nie będzie wiedział na pewno jak powinieneś żyć i co robić, tylko ty możesz zdecydować, co jest dla ciebie dobre. Pewnie polega to na szukaniu. Żadem guru ani inny oszołom nie da ci tej ulgi, którą możesz sobie samemu podarować. Najważniejsze, żebyś nie czekał, aż ktoś zasadzi ci porządnego kopa, tylko sam ruszył dupę. Tak, do ciebie mówię popaprańcu! Jesteś kimś wyjątkowym, nie zmarnuj tego.
![]()