Ty, który tu wstępujesz, żegnaj się z nadzieją!
Wszystkie ewentualne podobieństwa są nieprzypadkowe. Imiona zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa. Autor nie odpowiada za bezpośrednie, pośrednie, incydentalne lub trwałe szkody wynikające z wadliwego, błędnego lub niewłaściwego użycia. Uwaga, sceny drastyczne! Wszelkie prawa zastrzeżone. Możesz mieć inne zdanie.
niedziela, 30 grudnia 2012
Przygody Miłosza, czyli jak to jest być noblistą; part1
O 17.58 Miłosz opierał się o drzwi z napisem UWAGA! DRZWI OTWIERAJĄ SIĘ DO ŚRODKA. NIE OPIERAĆ SIĘ O DRZWI. Autobus rzęził, kolebał się, podskakiwał na dziurach, drzwi otwierały się do środka, pojazd wypluwał kolejnych pasażerów, przyjmując innych. Szyby parowały, komórki dzwoniły, a Miłoszowi marzły i cierpły nogi. Typowe zimowe popołudnie, z nadmiernym opadem śniegu, nerwowym czekaniem na przystanku, wyładowaną komórką, tłokiem żarliwie drepczących w miejscu ludzi i powolnym wleczeniem się zakorkowanymi ulicami.
Miłosz potrząsnął nogą. Nie pomogło. Zmarszczył nos. Miłosz, lekceważąc tłok, koszmarne dzwonki telefonów, zimny powiew i przewożonego z czcią pluszowego jednorożca oddawał się rozmyślaniom nad najgorszym dniem swojego życia. Dzień ten miał miejsce dzisiaj, to jest siódmego grudnia.
Zaczął się nie najgorzej. To znaczy Miłosz wstał, powlókł się do łazienki, opłukał zapuchnięte oblicze, przyodział się naprędce i w biegu skonsumował śniadanie. Na przystanku był o 6.52. O 7.20 nadjechał autobus. Hordy uczniów i uczennic rzuciły się do wnętrza. O 8.30, podczas pierwszej miłoszowej lekcji zaczął padać śnieg.
Potem było już tylko gorzej.
Po pierwsze: matematyka. Miłosz nie cierpiał matematyki, a w szczególności matematyczki, z wzajemnością zresztą.
Po drugie: kumple. Kumple potrafią człowieka wytrącić z równowagi. Dzisiaj skończyło się na rozlanym soczku i rozciętym łuku brwiowym (bynajmniej nie przez kolegę, łuk został rozcięty podczas upadku, razem z soczkiem).
Po trzecie: w dzień po Mikołajkach ludzie świrują. Nie ma już nic do rozdania, nic do życzenia, a świąteczna atmosfera przepełnia ludzi, niczym nazbyt napompowane balony, które prędzej czy później muszą wybuchnąć.
Na dużej przerwie Miłosz ujrzał Olę obściskującą, a jakże, Mikołaja. To był cios w samo serce. To znaczy w serce Miłosza, bo ten drugi cios dosięgnął szczęki Mikiego. Potem już samo poszło.
Bilans? Jedno podbite oko, bolący żołądek, stłuczony łokieć i ze strony Miłosza cała gama wściekłości i zażenowania w jednym. Poza tym uwaga w dzienniku, ale kto by się tym przejmował.
Więc w autobusie, o 17.58 uspokojony już trochę Miłosz, nieco buraczkowaty na twarzy zaczął obmyślać plan przywrócenia samego siebie do stanu psychicznej równowagi. Pomyślał, że rozkwaszenie jeszcze parę razy twarzy wroga byłoby niezłe. Niestety, z przyczyn obiektywnych (brak wroga), musiał poprzestać na mściwym rozmyślaniu. Następnie przeszedł płynnie do retrospekcji (odtwarzanie w kółko jednej sekwencji – Oli w objęciach skrwawionego Mikołaja). Potem osiągnął wewnętrzny spokój i filozofia zen spłynęła na niego ożywczym strumieniem. Wysiadł na przystanku po naciśnięciu wesołego czerwonego przycisku i wydarł się na całe gardło „Na pohybel skurwysynom!”. Nie było to oryginalne, jednak paru zmęczonych ludzi, wracających do domu uznało go za osobnika mogącego stanowić realne zagrożenie. Na taką reakcję można było odpowiedzieć tylko z totalną dozą chamstwa, lub nie odpowiedzieć nic, toteż Miłosz wbił ręce w kieszenie i pomaszerował w stronę swojej klatki schodowej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zabierasz się za pisanie opowiadania? ;>
OdpowiedzUsuńNie są to moje pierwsze próby, już na blogu zamieszczałam coś w tym stylu ;) Po prostu stęskniłam się za tą formą.
UsuńNoblista mnie sprowadził na myśl o Czesławie Miłoszu.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, co NAPISAŁAŚ. Mam nadzieję, że to Ty napisałaś. Jest takie Twoje i naprawdę, ma coś w sobie. Ma w sobie duże COŚ! :) Życzę Ci nieprzerwanej weny, tego opowiadania nie można zmarnować (:
Buzie.
No, pisałam ja :) Noblista miał Cię tak sprowadzić ;3
UsuńDzięki bardzo, ale mam wrażenie, że po prostu podoba Ci się wszystko, co piszę.
Buzie dla Cb :*
Bo masz styl, który mnie zachwyca!
UsuńOj tam oj tam.
UsuńA więc uciszam się i nie komentuje. Mój gust jest niechciany, szukaj krytyki na siłę.
UsuńAle to nie tak! Ja nie, że ja szukam krytyki, tylko żeby był aż taki fantastyczny, to nie powiedziałabym. Jak tam się czujesz w nowym roku? PS.Nie chce mi sie logować.
UsuńWiesz, że w sumie dobrze? Póki co. Nakręcam się muzyką, chemią, biologią, normalnie homeostaza :) A Ty?
UsuńBardzo przyjemny styl pisania, lekko się czytało. Jedyne, co trochę wbiło mi się w głowę, to powtarzanie w kółko Miłosz. Ale może miałaś taki zamysł, dlatego nie będę wdawać się w polemikę i oczekuję części następnej C:
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, zarówno za pochwałę, jak i za zastrzeżenia, zwrócę uwagę na to, by nie nadużywać, bo rzeczywiście, może zbyt wiele razy imię się pojawiło ;)
UsuńNie napiszę niczego konstruktywnego, wybacz. Po prostu... Podoba mi się! A mając na uwadze, że mnie się prawie nic nie podoba, to... Sama wiesz. :3
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3 Proszę - bardzo bardzo bardzo - napisz coś pełnowymiarowego, ja to z wielką chęcią pochłonę. Chętniej może nawet niż czekoladę, którą obiecałam sobie ograniczyć, żeby w Nowym Roku mój tyłek mieścił się w drzwiach... No ale to tylko takie osobiste wtrącenie.
OdpowiedzUsuńPisz sekciaro kochana, o Miłoszach i Czesławach, o czym tylko zapragniesz - ale pisz :)
Całusy noworoczne przesyła puszka
myślałam, że to będą klasyczne, kolejne peany na temat pana Miłosza, a tu nie powiem, miłe zaskoczenie, choć i tamten pan by mi nie zawadzał:D
OdpowiedzUsuńautoportretodczuwalny.bloog.pl
OdpowiedzUsuńCała masa modowych blogów.... a tutaj taka niespodzianka;-) na nie modę... zapraszam też do siebie;-)
Mańka! Mów, co się dzieje? Piszmy tutaj. A najlepiej to wejdź na bloga, którego mam w koncie tym - wejdź na profil, nazywa się "fenyloetyloamina" (: przeniosłam się znowu na jakiś czas.
OdpowiedzUsuńładnie ładnie:)
OdpowiedzUsuń