Ty, który tu wstępujesz, żegnaj się z nadzieją!
Wszystkie ewentualne podobieństwa są nieprzypadkowe. Imiona zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa. Autor nie odpowiada za bezpośrednie, pośrednie, incydentalne lub trwałe szkody wynikające z wadliwego, błędnego lub niewłaściwego użycia. Uwaga, sceny drastyczne! Wszelkie prawa zastrzeżone. Możesz mieć inne zdanie.

sobota, 13 października 2012

Moment ostatecznego wyjaśnienia natury rzeczy, oda do niekonsekwencji i analiza sztuki jako takiej. Czyli jestem wam coś winna.

Najłatwiej jest rzucić, to, co się dawno zaczęło. Najłatwiej jest machnąć ręką na wszystko i wywiesić białą flagę. Najłatwiej jest skapitulować. Uwaga, będzie długo, ale przynajmniej bardziej mądrze.
Ostatnio ze zmartwieniem zorientowałam się, że mój blog, czyli coś, nad czym długo pracowałam, co pielęgnowałam, czemu poświęcałam czas, nad czym myślałam, przestał mi się podobać, a co za tym idzie, nie mam już ochoty poświęcać mu czasu. Moje posty wydawały mi się (i chyba dalej wydają)nijakie, bezwartościowe. Stwierdziłam, iż nie zamierzam pisać o bzdurach i pierdołach bez polotu i fantazji i bez dawki czarnego humoru, którą kiedyś przemycałam. Ponieważ myśl o jednym człowieku opanowała mój mózg i wyprała go kompletnie z weny, pomysłów i stylistyki, płodziłam pierdółki niegodne, moim zdaniem uwagi. Wpadałam w tony płaczliwe i żałosne. A, co najważniejsze, przestałam czuć, że tworzę coś wartościowego. Być może jest to przywiązywanie zbytniej wagi do małych rzeczy, powiecie. Nie zgodzę się z tym. Myślę, że jak już się człowiek za coś zabiera, to powinien to robić dobrze. Bez błędów ortograficznych i interpunkcyjnych na przykład. Jestem osobą, którą wybitnie irytują miałkie teksty piosenek polskich wykonawców puszczane w masowych radiach.
Zaczęło się od tego, że na lekcji języka polskiego z moją ukochaną panią profesor, przerobiliśmy wiersz Herberta "Dlaczego klasycy". Herberta zawsze ceniłam (może się to wiązać z faktem, iż jako małe dziecko słuchałam z fascynacją płyty Gintrowskiego pt."Kołatka" z tekstami właśnie tego poety), z czasem przyszło zrozumienie jego dzieł (jego wiersze to małe i większe dzieła). Ale dopiero wspomniany wiersz mnie poraził. Jeśli ktoś nie zna: w wierszu Herbert zderza postawę Tucydydesa ze współczesnością. Tucydydes był to strateg w czasie wojny peloponeskiej. Spóźnił się z odsieczą dla Amfipolis, przez co miasto dostało się w ręce Sparty. Tucydydes został wygnany z kraju, co w tamtych czasach uchodziło z karę gorszą nawet od śmierci. A więc pierwsze dwie części wiersza opowiadają o współczesnym zwalaniu winy na kogo się da, unikaniu odpowiedzialności i braku honoru w zderzeniu z postawą Tucydydesa właśnie. Podczas gdy teraz tchórzostwo, manipulanctwo i brak honoru są na porządku dziennym, kiedyś Klasycy byli zwięźli, rzeczowi, pokorni wobec losu, prości i lapidarni, cechowali się honorem, odwagą, ładem moralnym, heroizmem i racjonalnym podejściem.
Ostatnia część, brzmi zaś tak:
jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą
.
to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety
Więc o czym teraz piszemy? O naszych małych dramatach? Tematem sztuki, zresztą przez małe s, są małe rzeczy, niegodne, by o nich opowiadać. Tematy odnoszące się do jednostki, dotykające jedynie nas osobiście, które nie przetrwają nawet tygodnia. Stąd "blogaski" i inne tego typu twory, które zaśmiecają przestrzeń, która powinna być zarezerwowana dla czegoś głębszego. Nie tyczy się to zresztą jedynie internetu. Pseudo inteligentna papka w telewizji i ogłupiające książki, w stylu "Co Kinga Rusin zwykle jada na śniadanie i jakie nosi majtki w soboty". Mądrość kulawa z cierniem wbitym w piętę. Samotność skarpetki. Jednorazowa tragedia pojedynczego człowieka, wyzuta z uniwersalizmu, poziomu znaczeń, przedstawiona tak, że nawet pozbawieni jesteśmy możliwości współczucia.Niszczenie wizerunku poezji i prozy jest na porządku dziennym. Wchodzą do kanonu Manuele Gretkowskie i inne Grochole. Pop bez kultury. Popkultura to oksymoron, bo "pop" to rozrywka dla mas, a masy nie znoszą geniuszu. Dlaczego minęły czasy Klasyków? Dlaczego, dlaczego?
A więc, jeśli czytam ambitnie, czemu piszę nieambitnie? Rzućmy na bok wszystkie idosynkrazje, skupmy się na konkretnym przypadku. Ja. Co robię? Piszę. Co? Gówno. I dlatego czytając niektóre "dzieła" zastanawiam się, jak to możliwe, że takie gie, może człowieka uszczęśliwić. Zawsze powtarzałam, że ludzie maluczcy potrzebują ogólników, jakich dostarcza im Paulo Coelho, ale, dlaczego do jasnej Anielki, utrzymują nawet najbardziej inteligentne jednostki, że jest on wybitnym pisarzem? Dlaczego Kinga Rusin sprzedaje się lepiej od Dehnela, dlaczego w końcu nie mogę w zwykłej księgarni typu piczek empiczek, czy matras dostać płodów Mickiewicza (oprócz Dziadów, które są lekturą)? Wiek po wieku cofamy się intelektualnie przy jednoczesnym rozwijaniu techniki, co mnie przeraża (Dać dziecku niebezpieczną zabawkę może tylko.. no kto? Idiota?).
Dlatego zdenerwowana własnym poziomem beznadziejności, uznałam, że przestanę pisać. Na szczęście wymęczona porządnie przez noc, miałam dużo czasu na przemyślenie pewnych kwestii. Moje filozoficzne rozważania w tym punkcie dobiegają końca. Zapewne udam się teraz zgłębiać kolejną pozycję z Antologii mego mistrza Kaczmarskiego, którego na szczęście jeszcze ktoś w tym kraju, zna, słucha i szanuje.
Jest to piosenka z mojej ulubionej płyty (Chicago Live 1983), którą ubóstwiam głównie dlatego, że przed każdą piosenką Jacek wypowiada krótki wstęp, który w jakiś sposób tłumaczy następującą po nim piosenkę. Słucha się tego jednakże wieczorem, przy zgaszonym świetle (tzn, ja słucham), odtwarzając sobie atmosferę koncertu. Plusem jest także i to, że Jacek występuje sam, bez kompanów. Mam wrażenie czasem, że śpiewa całkiem dla mnie, a czasem, że siedzę gdzieś w tylnym rzędzie i czuję jedność z ludźmi, którzy przyszli Go posłuchać.

5 komentarzy:

  1. Naprawdę w empiku nie ma Mickiewicza? Przecież tam z definicji jest WSZYSTKO O_O

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę, że tak młoda osoba jest w stanie dojść do tak ciekawych wniosków. Plus dla Ciebie.

    Natomiast, jak zapewne zauważysz za parę lat z wiekiem bunt wobec "maluczkich" zacznie ucichać. To co zyskałem wraz z ostatnimi laty to pokora. Pokora wobec tzw. popkultury też. Demokracja ma swoje prawa, skoro ludzie chcą słuchać czegoś "miałkiego" to chwała im za to. Przestałem się zachwycać tym, że mój gust jest lepszy niż kogoś spod budki z piwem. To jaka leci muzyka w radiu, jakie programy są w telewizji nie bardzo mnie wzrusza. Sztuka przez wielkie "S" też kiedyś się nudzi.

    Kaczmarskiego słuchałem w swoim czasie całkiem namiętnie. Przeżarł mi się. Estetyka poezji śpiewanej zabiła we mnie całą pozytywną energię. Dzisiaj nie słucham tekstów piosenek by pomyśleć nad sobą. Dzisiaj dla mnie źródłem jestem ja. Ja, który jestem bez wątpienia maluczki. Ale dziś jestem w stanie spokojnie przypatrywać się pop kulturze. Dziś zamiast przeintelektualizowanego dzieła wolę film męski, typu "Psy". Bo z czasem zauważyłem, że poczucie wyższości ze względu na to jaki jest mój gust jest poczuciem wstydliwym. Takiego czegoś chciałem się wyprzeć i chyba mi się udało. Dziś wiem, że Pop nie boli.

    Nie zmienia to faktu, że czytając ten post jestem pełen nadziei, że w tym kraju rodzą się ludzie utalentowani. Jeśli ma się te naście lat i operuje piórem, a właściwie klawiaturą, tak jak Ty to... tylko bić brawo. Chciałbym tak pisać 7 lat temu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako moja bratnia dusza (którą sama wyczułaś) winnaś zostać na blogspotowym posterunku i nie straszyć nas jakimś odejściem! Zgniatasz puszkę, moja droga, zupełnie jak aluminiowe opakowanie, odsączone z trunku i puste jak... jak... jak pusta puszka! Mam nadzieję, że jeszcze przemyślisz swoją decyzję.
    Tak było i będzie, że obok literatury na poziomie, wyrośnie biografia Biebera, obok poezji Kaczmarskiego zacznie kręcić tyłkiem wymalowany potwór z obcej planety, za jakiego uważam Minaj. Jest popyt, jest podaż. Ludzie uwielbiają kupować głupotę. Zostaliśmy zatruci wirusem zwanym pop. Marność, ot co. Otaczają nas produkty, a nie artyści. Nie zmienimy tego, bo zmienić trzeba by było całe społeczeństwo, a na to szans nie mamy.
    Polecam Ci serdecznie "God Bless America" (choć produkcji amerykańskiej, to jednak dość wartościowy) w którym autor (reżyser?) w śmiesznie-gorzki sposób rozprawia się z popkulturą. Jeśli zdecydujesz się obejrzeć (a mam szczerą nadzieję, że tak), to daj mi znać, jak wrażenia. Nie nastawiaj się na zbyt wiele, ale jak na coś, co miało trafić do płytkiej wyobraźni mieszkańców USA, chyba spełniło swoje zadanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ważne, żeby Tobie blogowanie sprawiało przyjemność :) to takie realizowanie samego siebie.
    Teraz już prawie nie ma czegoś takiego jak.. kultura? Piękne epoki literackie? Tylko przeszłość. Kiedy zapytałam w księgarni o Przeminęło z wiatrem czy Wichrowe wzgórza, usłyszałam, że nie ma. Zero tomików poezji. Tylko to, co do szkoły, lektury. Okropnośc

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, nie przesadzaj! Jesteś na stokrotnie wyższym poziomie pod względem pisania od miliona blogowiczów (także mnie). Tak jak powiedziała @Łucka: "Ważne, żeby tobie blogowanie sprawiało przyjemność". Jeśli czujesz się niespełniona w tej dziedzinie albo zwyczajnie nie potrafisz w tym akurat momencie wyrazić tego, co byś chciała, to nie rezygnuj do końca. No weź, nie możemy stracić takiej dobrej blogerki! Może zrób sobie małą przerwę? :)

    OdpowiedzUsuń