Ty, który tu wstępujesz, żegnaj się z nadzieją!
Wszystkie ewentualne podobieństwa są nieprzypadkowe. Imiona zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa. Autor nie odpowiada za bezpośrednie, pośrednie, incydentalne lub trwałe szkody wynikające z wadliwego, błędnego lub niewłaściwego użycia. Uwaga, sceny drastyczne! Wszelkie prawa zastrzeżone. Możesz mieć inne zdanie.
piątek, 5 października 2012
Ludzie się skończyły. Jedz dżem.
Nie wiem, czemu zawsze kiedy jestem chora ogarnia mnie podły nastrój. Siadło mi na gardło i zatoki, więc pokornie wykupiłam lekarstwa za ponad 80 zł i udałam się do łóżeczka. Głowa boli, radiowa Trójka się produkuje a po mnie widać, że mam dość takiego życia, że przepełnia mnie bunt i żądza odmiany, a świat cały budzi we mnie tylko i wyłącznie dezaprobatę.
Po pierwsze uznałam w końcu, iż jestem istotą totalnie aspołeczną, którą ludzie w nadmiarze męczą raczej i nudzą, oprócz kilku chwalebnych wyjątków (może dlatego, że nie widzę się z nimi na co dzień).
Po drugie mam dość siebie, tego, że nie mogę schudnąć. Niemożność schudnięcia, powoduje przede wszystkim rozgoryczenie. Dlaczego bym miała być rozgoryczona? Czy dlatego, że jestem brzydka i nikt specjalnie dla mnie nie przyjeżdża do Czaplinka? I że tak użyję blasku poetyckiej metafory, zaczerpniętej (a jakże!) znowu z Musierowicz, oklapłam jak stygnący suflet. Nie pociesza mnie nawet fakt, iż będąc chorą mogę sobie do woli powtarzać kwestie Bernarda Żeromskiego oraz drugi. Drugim faktem jest niemożność z przyczyn logistycznych napisania sprawdzianu z matematyki. Zbiory. Mówi wam to coś? Bo mnie nic nie mówi. Pierwsza liceum = matematyczny koszmar.
Mogę sobie słuchać po raz szósty "Bema Pamięci Żałobnego Rapsodu" Niemena, trwającego notabene 13 min (Ach, wersja oryginalna 16 z kawałkiem. 4.58 Niemen zaczyna śpiewać) Mogę sobie odpocząć i się relaksować. Mogę poświęcić godziny lekturze "Gorączki romantycznej" Marii Janion, którą to pozycję pewien ignorant wziął za romans. Tak. Mój mózg jednakże odrzuca wszelkie wysnute propozycje. Właśnie przyszedł sms od R. Bez wątpienia jestem rozgoryczona. Czuję, że znowu mam podwyższoną temperaturę.
Antka nie ma - smutno, źle. O ile lepiej byłoby usłyszeć garść krzepiących określeń (skunksiku), albo powiedzonek (Nie bądź smarkiem, ogól nogi)lub po prostu pokonwersować (Hej, powiedz jej, jak przyjdzie, że wpadłam! - Taka młoda, a już wpadła!)Pozostał mi sentyment do oryginalnych koszulek(ta z Kultem najlepsza).
Moje życie obfitujące w tragiczne wydarzenia i dramatyczne zwroty akcji sprawiło, że siedzę teraz pod kołdrą w domu jednorodzinnym (bez brata)w Komorowicach, dzielnicy Bielska, czyli w Bielsku-Białej, mieście na Podbeskidziu, na Śląsku, w Polsce. Kwestią przypadku jest, że obok mnie siedzi duży, różowy misiek, którego dawno temu dostałam na urodziny i wlepia we mnie ślepia, co wcale nie jest pocieszające. Kwestią przypadku jest oczywiście także i to, że wczoraj wieczorem była burza, mój pies przyszedł do mnie na poddasze, gdzie wszystko słychać jeszcze lepiej, bym zaniosła go do mamy, do sypialni (lekki to on nie jest). Mój pies wybitnie boi się burzy, od czasu kiedy z przyczyn obiektywnych (mecz w telewizji) zapomnieliśmy, że jest na dworze, kiedy miało miejsce to doniosłe zjawisko atmosferyczne, a ta pulpa, zamiast przyjść pod drzwi balkonowe i wrzeszczeć jak zwykle, polazła wgłąb ogrodu. Od tamtej chwili nasze życie z psem podczas burzy to męka.
Adnate "romans" Mozarta brzmi żałośnie, tak samo "Das veilchen", czyli w tłumaczeniu na język polski - fiołek. Jestem sama na świecie i nikt mnie nie rozumie. Następnie przeminę jak wszyscy i nie pozostawię po sobie nawet pomnika ze spiżu, nie mówiąc już o tym, którego "nie zburzy oszalały Akwilon, oszczędzi nawet łańcuch lat niezliczonych i mijanie wieków". Umrę, a wszyscy o mnie zapomną. Zapomniałam dodać, że umrę całkowicie w samotności, opuszczona przez wszystkich. W końcu i na mnie musi przyjść pora, jak to w naszej rodzinie bywa.
A te dwa utwory oczywiście znam dzięki radiowej Trójce, leciały bodajże w piątek, czyli Mann rządzi.
Ta wersja moim zdaniem ładniejsza. Van Morrison śpiewający "Open the door to your heart, zależnie od nastroju rozczula mnie i wprawia w świetny humor, lub wkurza.
Wiersz o kocie Michała Zabłockiego (to gość, który pisze teksty dla Turnaua)pochodzi z bloga Agaty Dębickiej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zakochałam się w tym wierszu o kocie, serio. Będę go czytała mojemu osobistemu kocurowi na dobranoc, ot i co!
OdpowiedzUsuńA, a, a... To ty jesteś na zdjęciu?
No niestety tak.
UsuńWiedziałam, że wiersz o kocie zrobi furorę.
Zdrowiej! ;) mnie by pocieszyła myśl o czytaniu czy coś tam, gdybym była chora ;D
OdpowiedzUsuńNo, już trochę wyzdrowiałam.
UsuńMuszę przyznać, że dość drogo chorujesz. U mnie na szczęście jesienny kryzys na tle zdrowotnym daje się zażegnać intensywną terapią czosnkową, choć Lubego trzymam wtedy na odległą odległość.
OdpowiedzUsuńNie zawracaj sobie głowy chudnięciem, to bez sensu. Chudość unieszczęśliwia. Jasne, fajnie jest zauważyć, że ubywa tu i ówdzie, ale zazwyczaj ubywa nie tam gdzie trzeba (w wakacje, kiedy postanowiłam nieco zbić wagę przeżyłam traumę pod tytułem "Ratunku, gdzie są moje cycki!") no i nie oszukujmy się - utrata wagi nie jest cenniejsza niż czekolada. Nic nie jest cenniejsze od czekolady. No, może tylko więcej czekolady.
Cudowny wiersz o kocie! W każdym Twoim poście na jaki trafiam, zawsze udaje mi się znaleźć taką perełkę.
Zdrowiej!
Na nieszczęście, jak już choruję to wiąże się to ze sporymi wydatkami.
UsuńLubego chroń przed mikrobami, ja się właśnie tak zaraziłam.
Ja prawie nie mam cycków, więc i tak wszystko jedno. Argument "czekoladowy" bardziej mnie przekonuje.
Bardzo, bardzo Ci dziękuję ;)
Ja nie tykałam się lekarstw. Tylko herbatki ziołowe i ewentualnie aspiryna, gdy mi gorączka skakała. Jestem gatunkiem człowieka, który prędzej poszedł by do znachora czy innego zielarza niż do lekarza (nie miłe wspomnienia) Dlatego, u mnie wyglądało to taniej.
OdpowiedzUsuńZdrowiej. I napisz czy mam Cię oczekiwać w szkole ;)
"tragiczne wydarzenia i dramatyczne zwroty akcji" - brzmi to dosyć ciekawie xD jestem ciekawa szczegółów.
A burza, która było ostatnio była genialna. Chociaż tak jak twój pies ze strachu musiałam się schować. -Uczyłam się polskiego w nocy, pod stołem.
Może za bardzo tego chcesz, tego schudnięcia? Może nie myśl o tym, tylko po prostu każdego dnia zanim wstaniesz z łóżka powiedz sobie, że "mam wymarzoną figurę. ważę X kg." , z czasem na podświadomość zadziała ;))
OdpowiedzUsuńZdrowiej, by móc się cieszyć jesienną aurą.
OdpowiedzUsuńZbiorów się naucz, będzie Ci łatwiej do ogarnięcia układów równań, wyznaczania dziedziny funkcji, równań kwadratowych etc.
OdpowiedzUsuńPo co Ci chudnąć? Pewnie trochę przesadzasz, a jeśli nie, to raz dwa, ćwicz z Ewą Ch., przy niej każdy schudnie ; )
Ech, a Niemena jakoś tak nie lubię. :<