Ty, który tu wstępujesz, żegnaj się z nadzieją!
Wszystkie ewentualne podobieństwa są nieprzypadkowe. Imiona zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa. Autor nie odpowiada za bezpośrednie, pośrednie, incydentalne lub trwałe szkody wynikające z wadliwego, błędnego lub niewłaściwego użycia. Uwaga, sceny drastyczne! Wszelkie prawa zastrzeżone. Możesz mieć inne zdanie.
sobota, 29 września 2012
Czy artysta musi być giętki?
Artysta, jako osoba obdarzona szczególną wrażliwością oraz czymś, co nazwać można "mocą twórczą" zazwyczaj jest poza schematami. Z definicji myśli i odczuwa inaczej, niż większość ludzi, a przy tym umie to uzewnętrznić i wyrazić.
Przy tym trzeba stwierdzić, że człowiek utalentowany, lecz bez wyobraźni i polotu nie może być uznawany za artystę. Artysta ma przedstawiać własne koncepcje i idee, ujmując je w klamrę sztuki.Artysta jest widowiskowy.
Trzeba też zaznaczyć, że artysty nie da się do niczego zmusić, ni skłonić, bo jest on wierny swoim pomysłom i ideałom. Trochę odrealniony ten człowiek, czy to mężczyzna, czy kobieta, nie podlega teoretycznie żadnym wpływom i nie może zostać wciśnięty w sztywne ramy narzuconego tematu.
Jakże odkrywczy wydaje mi się Parmenidas, który stwierdził "To, co jest-jest, a tego, czego nie ma-nie ma". W artyście nie ma chęci podlizywania się komukolwiek i powielania czyichś poglądów. On toruje drogę własnej, szerokiej myśli.
Owszem, wielu jest pseudoartystów, którzy z chęci korzyści zdradzili samych siebie. W owej chwili właśnie przestali być artystami. Inni (trudno ich winić)z powodu trudnych warunków życiowych zmuszeni zostali do chwalenia pojęć, osób, rzeczy, które wzbudzają w nich wstręt i obrzydzenie. Ci są najbardziej tragiczni.
Powszechnie dostępna w mediach karykatura kultury domaga się od artysty śpiewów, okrzyków radości, hołubców oraz odtańczenia trojaka dolnośląskiego. Jednym słowem- uczestniczenia w tym widowisku żałosnym i smutnym. Porzucenia swoich poglądów na rzecz niewątpliwych korzyści materialnych.
Już szkoła zabija artystyczną duszę. Osobnicy odporni na wpływy nie pozwalają oświacie i telewizji zrobić kaszanki z mózgu. Przez to, dość często, nie zdają oni matury i/lub słuch o nich ginie.
W dzisiejszych czasach, aby coś osiągnąć, najlepiej być człowiekiem bezpoglądowym, lub zmieniać poglądy jak rękawiczki, dopasowując je do sytuacji.
Cóż ma więc zrobić artysta w XXI wieku? Najlepiej porzucić zamysły twórcze i oddać się uczciwej, rzetelnej pracy. Artysta dzisiaj z góry jest skazany na porażkę, bo nie potrafi trafić do mas. Czy masy mogą zwrócić uwagę na prawdziwego artystę? Nie, bo sztukę doceniają jednostki nieliczne, stanowiące mniejszość społeczeństwa.
Nie dalej jak wczoraj usłyszałam, że poezji śpiewanej słuchają "homoseksualiści i zmanierowane bufony. Z całą przyjemnością dołączam do grona zmanierowanych bufonów.
Nie mogąc pretendować do miana artysty, ale uważając się za osobę choć trochę inteligentną, mam czelność zauważyć, że ludzie nie potrzebują Sztuki, młodych dziewcząt nie pociąga już nimb artysty przeklętego, a twórcze działanie spotyka się z niezrozumieniem i jest tłamszone w zarodku. W kinie wyświetla się zbrodnie i mordobicie i w ogóle ma miejsce upadek moralny. Nikt nie czyta książek, w związku z tym proponuję przerobić je na papier toaletowy, aby oddać hołd najpierwotniejszym potrzebom, które urosły do rozmiarów wodospadu Niagara, wypierając wszelkie inne.
Mamy cmentarz. A czego? Swobodnej, szerokiej myśli.
Szanuję artystów, którzy szanują siebie i swoją pracę i nie są z modeliny. Moim zdaniem artysta nie może być giętki. Wtedy staje się już tylko płatnym
wyrobnikiem.
Wszystko fajnie, tylko czemu Grześ zgolił brodę?
wtorek, 25 września 2012
Wpadłam w łapy żelatyny
Ja pamiętam Milki Way'e kupowane przez tatę na stacji benzynowej, luksusowego wiśniowego "uniaka", toczącego się po drodze w rytm Trójki. Zwłaszcza "Baśkę" pamiętam z radia (rany xD). Oprócz tego ciastka przekładane marmoladą i Kubusia Puchatka na święta.
Ale od początku. UwG swoim wpisem mnie zainspirował i zgapię od niego temat. Będzie nieopanowanie refleksyjnie.
Pierwsze skojarzenie z dzieciństwem, to oczywiście dziadkowie. Zbijanie sopli w zimie, żeby nikogo nie uderzyły. Wspomniane ciasteczka, pieczone przez babcię. Kiedy skończyły się ciasteczka, to jakby skończyło się dzieciństwo. Próby lepienia bałwana. Rano ser z miodem i mleko. Wyławianie kożuchów.
Muzyka. Dużo muzyki, a przede wszystkim radiowa Trójka. Trójka od kolebki, od urodzenia. Moja miłość od kolebki. Już się od tego nie uwolnię, to zostało mi wszczepione podskórnie.
W ogóle święta były wtedy magiczne. Teraz nie są. Wcale. Nie wiem, gdzie uleciał tamten nastrój, tamta moc, ale teraz Wigilia jakoś przelatuje. Ciągle towarzyszy mi "Karp", piosenka programu Trzeciego Polskiego Radia, świąteczna. Charakterystyczna. Coraz więcej pamiętam. Wypierałam to, ale teraz wkroczyłam do rzeki i płynę wgłąb.
Sanki, przejażdżki rowerowe i to, że zostałam prze pewnego rtowerzystę stratowana. Oglądanie Jamesa Bonda przed szkołą. Z powodu drugiej zmiany. Obiady u babci.
Kursowało się tak między Czechowicami, a Bielskiem.
Karp IV - Restauracja
Słowa: Artur Andrus
Muzyka: Wojciech Kaleta
Wykonawcy: Artur Andrus, Piotr Baron, Michał Kowalewski, Wojciech Mann, Marek Niedźwiecki, Artur Orzech, Kuba Strzyczkowski, Halina Wachowicz, Grzegorz Wasowski oraz Kwartet Rampa.
"Karp IV - Restauracja"
Krok po kroku, krok po kroczku,
Ciągnie sanie koń,
Od woźnicy woń,
Nie rumianek to, nie mięta,
Znak, że chyba idą święta,
Idą święta, idą święta.
Posłuchajcie drogie dzieci,
Jak w pradawnych wiekach,
Karp ubogi złowił w sieci
Złotego człowieka.
Była to kobietka mała
(A dokładnie Gienia),
Prakarpiowi obiecała
Spełnić trzy życzenia.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Leci sobie ptak,
Dziwnie, bo na wznak,
A, że rzadko tak się zdarza,
Leci do weterynarza,
Idą święta, idą święta.
Karp zażądał:
Niech mi Gienia podaruje zatem
Trochę ciepła, pożywienia
I kontakt ze światem,
Złota Gienia się zamienia
W czarodziejskim stylu,
Hokus pokus w Puchar Świata
W Wędkarstwie i Grillu.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Skacze sobie mysz,
Skacze sobie wzwyż,
A gościńcem idą chłopi
Szukać szczęścia lub czasopism.
Idą święta, idą święta.
Teraz drogie dzieci wiecie,
Że każde zmartwienie,
Każdy problem na tym świecie,
Jest przez jakąś Gienię.
Pech karpiowi towarzyszy
Zawsze kiedy w sumie,
Czegoś Gienia nie dosłyszy,
Albo nie zrozumie.
Krok po kroku, krok po kroczku,
Najpiękniejsze w całym roczku,
Idą święta, idą święta.
Słuchaczu Drogi! Życzymy Ci,
Abyś nie zwariował,
Jak ci, którzy to śpiewają
I ten, który pisał słowa.
Idą święta.
Biegnie, biegnie łoś,
Ma przypięte coś,
Ma przypiętą na ogonie
Informację, że to koniec.
Tak, mój ulubiony karp, którego oczywiście nie ma na You Tubie. Końcowego łosia, śpiewał, a raczej melorecytował Wojciech Mann (och, ach, ich <3).
Oprócz tego przedszkolne parówki i Tygrysek. I mój przedszkolny chłopak!
Nie mogę zapomnieć o Musierowicz, czytanej w gorączce (miało się tę skłonność do choróbstwa, wszystko się człowieka czepiało)pod kołderką.
W zasadzie mogę tak wymieniać dowolnie długo. Tylko po co? To są moje wspomnienia, które tylko dla mnie są magiczne. All
sobota, 22 września 2012
Dla pani Beatki
Dzisiaj nie byłam zbyt miła, a nie mam pomysłu, jak to naprawić.
Beata – żeński odpowiednik imienia Beat, pochodzi od łac. słowa beata oznaczającego błogosławiona, szczęśliwa, przynosząca szczęście. Imię to jest także tłumaczone z języka greckiego od słowa "beatus" i oznacza "walcząca".
Jestem fanką źródłosłowów łacińskich.
Znane osoby, o imieniu Beata, a właściwie te znane osoby, które znam:
Św. Beata
Beata Artemska – tancerka, aktorka, reżyserka i scenarzystka
Beata Jarmołowska – projektantka odzieży, artystka
Beata Kamińska – pływaczka
Beata Kempa – posłanka na Sejm RP
Beata Kozidrak – piosenkarka
Beata Łaska z Kościeleckich – pierwsza polska taterniczka
Beata Mikołajczyk – kajakarka
Beata Obertyńska – poetka
Beata Pawlikowska – dziennikarka, podróżniczka
Beata nie ma za to zdolności do nauk ścisłych i wszelkie cyferki - poza tymi na koncie - sprawiają jej wiele problemów.
- tak, zaufajmy internetowi.
Jeśli chodzi o miłość to znaczenie imienia Beata mówi nam, że jest ona osobą, która często zmienia partnerów, która lubi zdradzać i nie ma z tego powodu nawet wyrzutów sumienia. Jest bezwzględna dla mężczyzn i wybiera tylko tych, którzy spełnią jej zachcianki To bardzo ciekawe. Mam wrażenie, że mój mózg został rozkawałkowany. Już nigdy nie uwierzę w swoje szczęśliwe cyfry i inne takie bzdety.
To bezsprzecznie mi się kojarzy z panią Beatką, blondynka, języki.
piątek, 21 września 2012
Osobnik psychicznie skomplikowany
Moja przyjaciółka wpadła na genialny pomysł. Zostanę psychologiem!
W skrócie wyjaśnię, jak to będzie wyglądało:
Będę pomagać uzależnionym pomiędzy trzecią filiżanką kawy, piątym kubkiem herbaty, a czwartym kieliszkiem wina.
Wysłuchując ludzi z zaburzeniami psychicznymi, nabawię się czegoś, co dodam do moich zaburzeń obsesyjno-kompulsowych (nerwicy natręctw) i ticków nerwowych. Prawdopodobnie będzie to automatyzm psychiczny lub splątanie myślenia.
Rozmawiając z niedoszłymi samobójcami będę ich przekonywać, że jestem w gorszej sytuacji.
Ludziom opowiadającym mi swoje sny, będę przedstawiać moje mary senne.
Będę płakać razem z niespełnionymi artystami.
Na grupach wsparcia będę opowiadać, że ja mam z nich wszystkich najgorzej.
Moje osobiste tragedie będzie poznawać coraz szersza rzesza pacjentów.
Co do ludzi z fobiami, nie mam pomysłu. Prawdopodobnie nigdy nie zobaczą mnie w sytuacji, w której ujawnią się: lęk wysokości, klaustrofobia, raisefieber.To znaczy mam taką cichą nadzieję. Gdyby dołączyć do tego lęk przed windami...
Złym matkom powiem o braku instynktu macierzyńskiego/chęci posiadania dziecka, spowodowanym zdolnością koncentracji na poziomie muszki owocówki.
Dla znerwicowanych uczniów mam historyjkę o moich zmaganiach z matematyką (z sześć razy dziennie mam ochotę się zabić z powodu matematyki).
I to w zasadzie byłoby na tyle, drogi pamiętniczku. Myślę, że będę wspaniałym psychologiem. Moja chęć niesienia pomocy ludziom w trudnej sytuacji jest taka ogromna, że o niczym innym nie jestem w stanie myśleć. Moja wrodzona empatia pozwala mi na każdym kroku wczuwać się w sytuację drugiej osoby. Jestem do rany przyłóż. Można mi spokojnie powierzyć swoje zdrowie i życie.
Ja i moje hobbity: Ola, Monia, Doris
sobota, 15 września 2012
(Ty)dzień świra
Brak powodu do utyskiwań i narzekań = brak weny, a obiecałam, że wysmaruję kolejnego posta. I co? Mam za swoje.
No więc uczepmy się kurczowo tych niewielkich niedogodności, jakie nam jeszcze zostały. Mam katar taki, że nie czuję smrodu wody lejącej się z pieca w łazience (niedawno fachowiec go naprawiał, więc zaistniała sytuacja jest w pełni zrozumiała), a wierzcie mi, że śmierdziało nieziemsko czymś chemiczno-słodkim, jak brałam prysznic, to myślałam, że zemdleję. Wniosek jest taki, że nawet z kataru można mieć korzyści, a nie o taki nam przecież chodziło, więc przechodzimy do kolejnej pozycji.
Chemia mnie dopadła. I tu już mamy większe pole do popisu. Bo jaką radość przeciętny humanista, którym jestem, ma znaleźć w uczeniu się na pamięć układu okresowego? I jakże ja mogę wierzyć w Boga, jeśli zaledwie w zeszłym tygodniu język wkręcił mi się w wałek elektrycznej maszyny do pisania?
A jeśli już zeszło na Allena, to muszę stwierdzić, że jestem rozczarowana najnowszym filmem. O tak, tu mogę sobie ponarzekać. Oprócz scen, w których na przedstawieniu operowym gość ciągle śpiewa pod prysznicem, bo tylko wtedy mu wychodzi, jak się porządnie namydli, było kiepsko. Aha, sceny z Allenem w roli w zasadzie Allena też były całkiem całkiem. Niemniej jednak tęsknię za starymi dobrymi filmami.
Na historii przerabiamy okres po I wojnie światowej i właśnie dotarliśmy do Hitlera. Znowu poczciwy Woody mi się nasuwa:
Później, w styczniu 1945 roku, grupa generałów zawiązała spisek; mieli zamiar we śnie zgolić Hitlerowi wąsik i mianować Dönitza nowym wodzem Rzeszy. Nie zdołali tego dokonać, gdyż w mroku sypialni von Stauffenberg, zamiast wąsika zgolił jedną z brwi Führera. Ogłoszono stan wyjątkowy, a przed moim zakładem nagle pojawił się Goebbels.
- Dokonano zamachu na wąsik Führera-powiedział roztrzęsiony.- Nie udał się.
Goebbels zorganizował mi wystąpienie radiowe.
- Führer czuje się dobrze- zapewniłem ich-Nadal ma swój wąsik. Spisek, aby go ogolić poniósł klęskę.
Nadal uważam, że Allen ma trochę więcej talentu ode mnie.
Kolejny powód do narzekań? W poniedziałek mam dwie godziny WF-u. Już oczyma duszy widzę siebie, latającą po boisku z paczką chusteczek higienicznych. Nikt jednak nie przebije mojego kolegi, który grał w nogę, jednocześnie jedząc kanapkę.
Ciągle mam przed oczami (nie, nie przed uszami, bo moja zboczona wyobraźnia żyje i ma się dobrze) dowcip: Jak rozmnażają się jeże? Ostrożnie.
Cóż jeszcze można rzec? Mam w szkole kolegę mojej koleżanki z humana, który wygląda jak Wiedźmin. Powiedziałam, że ten z gry, żeby podbudować jego męskie ego.
Kolejny argument za tym, że nie jestem do końca normalna(gdyby ktoś nie wiedział, to melodia w oryginale to The Cranberries- Zombie):
piątek, 7 września 2012
Miłość bywa porównywana z padaczką. Moim zdaniem to celne porównanie.
Korzystając z tego, że nikt oprócz Majki nie zna mojego bloga (z nowej klasy), mogę powiedzieć, że:
- Mam super ludzi w klasie
- Jestem szczęśliwa i właściwie jeśli chodzi o szkołę nie znajduję żadnych powodów do narzekań. Zniknął nastrój Kłapouchego z Kubusia Puchatka i moja kartka na drzwiach (Ponury zakątek Kłapouchego, wilgotny i smutny)stała się z dnia na dzień nieaktualna
- Odbiło mi na tyle, że z własnej woli umyłam cały zlew garów
- Uważam, że human to najlepszy profil na świecie i moja klasa jest najwybitniejszą w szkole
- Złowroga matematyka przestała mnie martwić
- Mam dużo koleżanek, z którymi mogę porozmawiać
- Tak samo kolegów
- Nie uważają mnie za kosmitę i pomyleńca
- Nie mam problemu ze wstawaniem o szóstej
- W tym tygodniu otrzymałam więcej smsów, niż w ciągu całego życia
- Jestem nieszczęśliwie zakochana.
W rankingu "Stwarzanie sobie problemów i niszczenie nawet najlepszej sytuacji z uwzględnieniem miażdżenia szczęścia" zajmuję pierwsze miejsce.
niedziela, 2 września 2012
Wszystko co kocham
Czyli co Mańka lubi:
Miny jej psa, który sam w sobie jest śmieszny, a jak już walnie minę godną zaiste Jasia Fasoli, to jest pewna, że urodził się komikiem.
Kisielki, spożywane w okresie zimowym jako główny posiłek w ciągu dnia. Kisielki ratują jej życie, wyzwalają w niej pozytywne emocje, a przy tym są bardzo poręczne i łatwe w użyciu, wystarczy po prostu wziąć ulubiony kubek, wlać wody, dodać bazy. Miesiamy, miesiamy, miesiamy i e voilà! Funpack HD gotowy! Znaczy kisielek.
Czytać książki, ale to jest oczywiste. Idąc tym tropem, Mańka lubi ludzi, którzy czytają książki, a pozostałych uważa za bezmózgie głąby, formy życia podobne meduzie, gąbce lub innym tego typu zwierzątkom.
Czekoladę na śniadanie, obiad i kolację, ze szczególnym uwzględnieniem świąt, kiedy to zżera w ilościach hurtowych czekoladowe mikołaje, zajączki itp.
Siedzieć w domciu i czytać mało co prawda ambitne, ale jakże pocieszne Muminki. To samo tyczy się Musierowicz.
Łagodzić ból istnienia herbatą.
Dostawać głupawki w środkach komunikacji miejskiej i łowić prychnięcia moherowych babć, uważających ją za pomiot szatana.
Wygłupiać się w sklepie i kierować do napotkanych ludzi nieprzyzwoite uwagi. Przykład? Widząc uwiązanego przed sklepikiem spaniela, Mania wskazuje nań ręką i zwraca się poufale do pani z wiśniowymi włosami: "A[etycznie wygląda, prawda?"
Chodzić boso przez świat i informować wszystkich, że jest ukrywaną długo córką Cejrowskiego.
Włazić pięć razy w ciągu godziny do Taniej Książki, doprowadzając facecika za ladą do białej gorączki.
Tak samo włazić do biblioteki, z której z kolei wynosi obfite łupy i zaczyna je czytać już po drodze, powodując liczne kolizje i wypadki.
O księgarniach już nie wspomnę.
Burze, a w szczególności wyładowania atmosferyczne.
Różowego miśka, w którego stronę kieruje obfite monologi. Monologi powodowane są wylewającą się obficie logoreą (łac. logorea - słowotok).
Robić zdjęcia chmurom.
Słuchać Turnaua, Kaczmarskiego i innych.
Rysować Turnaua, Kaczmarskiego i innych.
Nie lubi natomiast jak się ją pogania i nie może ładnie skończyć posta. Hrrr.
A propos tytułu:
Subskrybuj:
Posty (Atom)