Im bardziej pada śnieg
bim - bom.
Im bardziej prószy śnieg
bim - bom.
Tym bardziej sypie śnieg
bim - bom,
jak biały puch z poduszki
bim - bom.
I nie wie zwierz ni człek
bim - bom,
choć żyłby cały wiek
bim - bom,
kiedy tak pada śnieg
bim - bom
jak marzną mi paluszki
Jest to tekst piosenki Grzesia Turnaua "Śnieg" - słowa pochodzą z znanej chyba wszystkim książeczki o Kubusiu Puchatku, który lubił sobie nucić takie pioseneczki - mruczaneczki.
W teorii owszem, brzmi ładnie, ale uprzedzam wszystkich maniaków - nie cierpię śniegu i zimy. Wszyscy k***a o tym śniegu, jak bardzo go potrzebują i pożądają. Sypnęło śniegiem, hurra. Droga do kubła na śmieci to mission impossible. A już na przystanek podróż, kojarzy mi się tylko i wyłącznie z filmem "Niepokonani". Syberia. Generalnie mamy się z czego cieszyć. Jeżeli ktoś wariuje ze szczęścia z powodu odmrożonych nóg, dłoni i nosa, nie ma co liczyć na moje zrozumienie. Teraz Antek łazi po domu w gaciach odpowiednich do pory roku, a mianowicie w renifery (wyginające się notabene w obscenicznych pozach) i ryczy na cały głos: JAK MAAARZNĄĄĄĄ MI PAAALUUUUSZKIIIII!!! Generalnie mam dość śniegu.
Ty, który tu wstępujesz, żegnaj się z nadzieją!
Wszystkie ewentualne podobieństwa są nieprzypadkowe. Imiona zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa. Autor nie odpowiada za bezpośrednie, pośrednie, incydentalne lub trwałe szkody wynikające z wadliwego, błędnego lub niewłaściwego użycia. Uwaga, sceny drastyczne! Wszelkie prawa zastrzeżone. Możesz mieć inne zdanie.
środa, 21 grudnia 2011
Jaki tytuł? Tak się pisze posty.
Wieje jak cholera. Co za banalne zdanie, trzeba wymyślić coś innego. Ale na razie wieje, więc niech zostanie. Ciemno zimno. Na szczęście nie mokro. Ciapnęłam na podłodze. I nic, w głowie pustka. Może... spacer. Ale przecież wieje. Włączyłam zatem radio. No, już lepiej, "zatem" świadczy o tym, że się rozkręcam. I nikt mnie nie posądzi o zdania pojedyncze nierozwinięte. Obiecałam B., że zadzwonię koło 24. Jest dopiero 17. Ale już ciemno. Bezokolicznik. Byle doczekać do 24, to potem już z górki, można będzie pójść spać i przeczekać poza świadomością kilka godzin. Ten zwrot brzmi jak z marnej powieści dla nastoletnich masochistek. W sobotę jadę z S. po książki. Pół soboty, a potem jakoś przemęczę resztę weekendu. Wieje, zimno, samotność. Bezokolicznik. Nie da się pisać o niczym.
czwartek, 1 grudnia 2011
Co jest dzisiaj i co będzie jutro
Nadszedł grudzień. Nadszedł czas moich 15 urodzin (już za chwilę) Nadszedł czas podsumowań. MYŚLĘ. To brzmi niewiarygodnie. Myślę jakie chłopaki są głupie, jaki miałam okropny tydzień. Zawaliłam kartkówkę z matmy, zawaliłam sprawdzian z chemii, zawaliłam testy próbne. Nie mogę spać. Mogę jeść, ale to niedobrze. Świat jest niekończącym się pasmem cierpień. Dzisiaj dostałam ankietę. Nieanonimową. Powiedziałam im, co o nich myślę. Napisałam,że ankiety to biurokratyczny wymysł psychologów. Ciekawe, co mi zrobią...ha ha
Właśnie wyobrażam sobie jak będzie wyglądało moje życie w liceum. Najważniejsza rzecz: nie chcę żeby odeszła moja czternasta wiosna życia! Jestem z nią związana psychicznie i emocjonalnie! Przeżyłyśmy ze sobą cały rok! Na początku nienawidziłyśmy się nawzajem. Uważałyśmy, że do siebie nie pasujemy. Teraz nie chcemy się rozstawać, bo nie wierzymy w związek na odległość. Po drugie nie chcę iść do liceum. Pozbawią mnie mojego (pieskiego ale jednak) życia osobistego. My koty nienawidzimy zmian. W poprzednim wcieleniu byłam kotem. Czuję to intuicyjnie. Powody:
> nie cierpię pływać
> lubię ciepełko
> nie chcę obcinać pazurów, bo po każdym takim zabiegu czuję się naga
> mam fochy
> nie lubię, jak ktoś się wtrąca w moje sprawy
> NIE LUBIĘ ZMIAN
Wyobraźnia podsuwa mi taki obraz:
Przychodzę do tego cholernego kolosa i zaczyna kręcić mi się w głowie, dokładnie tak, jak wtedy, kiedy słuchałam zbyt długo rocka psychodelicznego na zmianę z Kaczmarem. Czuję się jeszcze niższa niż zwykle, ale nie dostatecznie mała, by być niewidzialna dla otoczenia. Potykam się na schodach. Wszędzie widzę grupki osób, które się znają, ale ja jestem sama. W klasie nikt się do mnie nie odzywa i kiedy już tracę wiarę w ten świat, podchodzi do mnie dość niedbale, jak na pierwszy dzień roku, ubrany chłopak z szopą brązowych (ewentualnie blond) kudłów. Wywiązuje się taki oto dialog:
ON: Jak tam pierwszy dzień w nowej szkole ( tej cholernej budzie, tym strasznym gmaszysku, tym wytworze wyobraźni człowieka z objawami nerwicy histerycznej- czy coś w tym guście)?
JA: Za chwilę dostanę czegoś co dodam do moich zaburzeń obsesyjno-kompulsowych (nerwicy natręctw). Być może będą to zaburzenia występujące pod postacią somatyczną, automatyzm psychiczny lub splątanie myślenia.
Gość, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że jestem nienormalna, kontynuuje rozmowę:
ON: Aż tak źle?
JA: Ależ skąd. Jeszcze gorzej.
ON: Podaj mi trzy argumenty, na uzasadnienie swej tezy.
Tu myślę, że człowiek musi być z humana, więc może się zrozumiemy. Ludzie, którzy myślą cyferkami nie są dla mnie partnerami do rozmowy.
Ja: Po pierwsze ciemno tu jak w grobie. Po drugie wszystko ma kolor szaro-brudno-nijaki. Po trzecie stoisz mi na stopie.
Tym szczerym wyznaniem całkowicie rozładowuję napięcie i uczuwam natychmiastową ulgę. Niestety prawdopodobnie będzie tak:
WRZESIEŃ: Mam problemy z matematyką, fizyką, chemią i informatyką.
LISTOPAD: Unikam basenu.
GRUDZIEŃ: Zaczynam nosić moje ukochane berety i wszyscy śmieją się, że wyglądam jak moher.
STYCZEŃ: Wywijam orła na oblodzonych schodach i rozbijam uwielbiane okulary kotki.
LUTY: Kiedy się wreszcie zaczną te ferie?
MARZEC: Otrzymuję z matematyki dwa z plusem. To moja najlepsza ocena jak dotychczas.
KWIECIEŃ: Czyżby święta?
MAJ: Zaczynam wagarować.
CZERWIEC: Przestaję w ogóle chodzić do szkoły i w konsekwencji mnie wywalają.
Na koniec pragnę wyjaśnić dziwne pory pisania - w chwili kiedy kończę dzisiejszy wpis jest godzina 17.49, ale na moim blogu wyświetlają się godziny typu 5.07, kiedy powinnam spać. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, bo z moim zegarem jest wszystko w porządku. W sobotę zapytam M (student informatyki) może on mi powie. Podsumowując, nie jestem aż taka nienormalna żeby pisać o 5 rano.
sobota, 19 listopada 2011
Przystanki
Ponieważ przystanki autobusowe (i nie tylko) odgrywają w moim życiu sporą rolę, a w autobusach spędzam część dnia, postanowiłam opisać fenomen komunikacji miejskiej.
Przystanek autobusowy to element infrastruktury punktowej systemu transportu zbiorowego- jak poinformowała mnie ciocia Wiki- Jest to wyznaczone miejsce oczekiwania przez pasażerów oraz zatrzymania i postoju[...]. Przystanki mogą posiadać wiaty chroniące pasażerów przed warunkami atmosferycznymi.
Słowa kluczowe:
> Transport zbiorowy: O tak, w tym nasza polska komunikacja wyspecjalizowała się do perfekcji. Tłumy ludzi ściśniętych na mikroskopijnym kawałku przestrzeni (jakiej przestrzeni, do diabła?). Zazwyczaj muszę wąchać licealistów, wciśnięta między nich a szybę, z tym, że na każdym zakręcie misterna układanka z ludzkich ciał musi runąć. Splątane kończyny i czerwone, spocone oblicza, nabrzmiałe od wysiłku wchłonięcia jakiegokolwiek tlenu, by utrzymać się przy życiu jeszcze piętnaście, dwadzieścia minut, zwalają się na mnie i rozpłaszczają na szybie me zacne oblicze.
> Oczekiwanie: na mrozie, deszczu, śniegu, wietrze, w temperaturach ujemnych i wysokododatnich, gdy do dzwonka jeszcze dziesięć minut itpede. Polski pasażer, nie tylko autobusowy, oczekiwać może ciągle, bo pociąg osobowy z Warszawy Wschodniej do Bielska-Białej wjedzie na tor trzeci przy peronie siódmym. Oczywiście z opóźnieniem.
>Wiaty chroniące pasażera: o tak wiaty są, bez szybki oczywiście. I co ochroni biednego pasażera w poniedziałkowy poranek przed listopadowym chłodem?
Mimo wszystko przystanki mają charakterystyczny klimat, o którym się nie myśli, będąc chłostanym mrozem po twarzy, gdy autobus mający przyjechać o szóstej czterdzieści spóźnia się już dwadzieścia minut.
- Przystanki. Cóż, z przystankami wiążą się moje liczne wspomnienia i refleksje. Powróciwszy właśnie do kraju, ujrzałem z niedowierzaniem, że- nie wiedzieć, kiedy i jak - przystanki nasze upodobniły się tu do francuskich. Dziś właśnie uderzyło mnie wspomnienie( to takie typowe dla wspomnień: uderzają bez ostrzeżenia) przypomniałem sobie mianowicie rok 1988, kiedy to wraz z grupką przyjaciół oraz fanów mej osoby[...] dokonałem happeningu ulicznego o tematyce wolnościowej.[...] Rzecz działa się w sytuacji społeczno-politycznej, której wy pamiętać nie musicie. Happening mój odbywał się pod hasłem "obalcie mury!" (i faktycznie, niebawem obalono mur berliński), zaś miejscem akcji był tamten, o, przystanek autobusowy.[...] Wyrażając się ściślej, miejscem akcji była wiata przystanku, wykonana z falistego, ohydnego winiduru w brudnym kolorze cytrynowym.[...] Skupię się jedynie na problemie wiaty. Pamiętam, że wówczas, obserwując udręczone tłum, współrodaków pomyślałem: "Kiedy na przystankach pojawią się daszki, pod którymi starczy miejsca dla wszystkich oczekujących?"
M.Musierowicz Imieniny
Odpowiedź jest prosta, Bernardzie. Już się pojawiły. tylko natychmiast zostały zbite.
sobota, 5 listopada 2011
W cudzysłowie
Powracam po dość długiej przerwie, spowodowanej pobytem w szpitalu. Nie będę się wdawać w szczegóły, chcę zapomnieć o tej dość niemiłej sytuacji.
Tymczasem za oknem jesień w pełni pokazuje swoje piękne oblicze. W parkach kaskady liści, słoneczko grzeje, miłe strony czternastej wiosny życia. Obowiązkowy oczywiście kubas gorącej herbaty paruje obok na stoliku, a pod ręką czeka miła lekturka. Musierowiczowej dałam na razie spokój, w zimie będzie dość przećwiczona. Złapałam za Allena i podaję wam najsmakowitsze kąski wybrane z tej pokrzepiającej lektury:
>I jakże ja mogę wierzyć w Boga, jeśli zaledwie w zeszłym tygodniu język wkręcił mi się w wałek elektrycznej maszyny do pisania?
>To nie tak, że boję się umrzeć. Po prostu nie chciałbym być w pobliżu kiedy to się stanie.
>Gdyby tylko Bóg dał mi jakiś wyraźny znak! Na przykład deponując znaczną sumę na moim koncie w banku szwajcarskim.
>[...]uśmiecha się Dracula i odpycha kobietę na kosz prania. Potem omyłkowo otwiera szafę i wchodzi do środka.- Chryste gdzie tu są drzwi wejściowe? [...] słuchajcie, będę w szafie. Zapukajcie o siódmej trzydzieści.
>Odpowiedziałem, że tak, kocham ją, ale nic z tego nie wyjdzie, ponieważ jest dla mnie zbyt inteligentna, po czym założyliśmy rękawice bokserskie i Gertruda Stein rozkwasiła mi nos.
>Dobrzy ludzie śpią lepiej niż źli, ale złym lepiej się wstaje.
czwartek, 13 października 2011
Kaktus nie kłuje
W filmie Chłopaki nie płaczą wypowiedziane zostają słowa:
-Dobra, dogadajmy się. Dwieście złotych i, jako premia, ten bezcenny, argentyński kaktus.
-A na ch*j mi ten kaktus?
Pytanie pozornie nieznaczące, zainspirowało mnie do zainteresowania się tematem. Okazuje się, że kaktusy mają nie tylko wartości estetyczne.
W sklepie już od dawna możemy dostać sok z kaktusa i poczuć klimat dzikiego zachodu. Walory smakowe nie są jednak jedyną zaletą rośliny.
Podobno substancje zawarte w kaktusach ułatwiają odchudzanie.W Meksyku zaobserwowano najmniejszy stopień zachorowalności na cukrzycę typu II.Przypisuje się to dużemu spożyciu kaktusów właśnie. Ostatnio dużo słychać o kaktusie jako pomocy w odchudzaniu. Podobno roślina pęcznieje w żołądku, dając uczucie sytości. Osobom walczącym z nadwagą poleca się także sok z kaktusa.
Rodacy! Jazda do sklepu po sok z kaktusa! Żebyśmy nie najedli się wstydu na meksykańskich plażach podczas następnych wakacji! Nie musimy zielenieć z zawiści na widok szczupłych ciał i zgrabnych tyłeczków. Kaktusy w dłoń!
poniedziałek, 3 października 2011
Skin z czerwonym czubem
Człowiek powinien być z założenia tolerancyjny i wyrozumiały dla drugiego. Jednak wciąż mamy do czynienia z przypadkami nienawiści, nietolerancji i rasizmu. Codziennie świadomie lub nie, dyskryminujemy niektóre osoby. W szkole słyszymy nagminnie ty żydzie, pedale itp. Opowiadamy kawały o blondynkach, żydkach, albo te w stylu Czym różni się murzyn od opony samochodowej? oraz wiele innych, mimowolnie ulegając stereotypom, jakie wytworzyliśmy przez lata. Powstają krzywdzące opinie o innych osobach, co rodzi nieporozumienie i w konsekwencji nieprzyjemne sytuacje. Łatwo można kogoś zaszufladkować, przykleić mu nalepkę żyd, murzyn,gej, nie zważając na to jakim jest człowiekiem.
Na niektórych ludzi po prostu reagujemy negatywnie, przyzwyczailiśmy się do ich potępiania. Muzułmanin?-Terrorysta. Homoseksualista?-Zboczeniec. Przykłady możemy znaleźć wszędzie. Musierowicz, oczywiście w żartobliwej formie, przedstawiła rozmowę ojca z córką:
"- Nie chciałbym doczekać momentu, gdy nasze dziecko wpadnie w złe towarzystwo i przyprowadzi nam tu kiedyś jakiegoś wielbiciela muzyki metalicznej.
- Metalowej, tato.
- Albo innego skina z pomalowanym na czerwono czubem - dorzucił ojciec z goryczą.
- Tato, troszkę ci się myli. Nazywa się ich skinami, właśnie dlatego, że mają ogolone na zero głowy. Do skóry, rozumiesz?
- Tak, rozumiem-rzekł ojciec.- To tacy właśnie napadli na nas w drugie święto. Takiemu właśnie przyłożyłem po ogolonej głowie, jakkolwiek wszyscy wiecie, że przemoc jest mi generalnie obca i niemiła.
- Wiemy tato. Ale pamiętajmy, że nie należy sądzić ludzi po powierzchowności."
Oczywiście okazało się, że rzekomy skin, którego tata Borejko "sprał" butelką, jest człowiekiem inteligentnym i oczytanym, a w dodatku ukochanym jego córki Patrycji. Nie jesteśmy wyłącznie piękni, powinniśmy więc ciągle nad sobą pracować, postępując w myśl zasady Nil mirrari, nil indignari, sed intellegere.
niedziela, 2 października 2011
O blogu
Za oknem mgła, a mój organizm ma trudności z przystosowaniem się do nowej temperatury. Siedzę w fotelu i piję kolejne litry herbaty, zimnymi palcami wpisując pierwszy tekst.
Będzie to blog o tym, że w czternastej wiośnie życia też bywa pięknie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)