Powracam po dość długiej przerwie, spowodowanej pobytem w szpitalu. Nie będę się wdawać w szczegóły, chcę zapomnieć o tej dość niemiłej sytuacji.
Tymczasem za oknem jesień w pełni pokazuje swoje piękne oblicze. W parkach kaskady liści, słoneczko grzeje, miłe strony czternastej wiosny życia. Obowiązkowy oczywiście kubas gorącej herbaty paruje obok na stoliku, a pod ręką czeka miła lekturka. Musierowiczowej dałam na razie spokój, w zimie będzie dość przećwiczona. Złapałam za Allena i podaję wam najsmakowitsze kąski wybrane z tej pokrzepiającej lektury:
>I jakże ja mogę wierzyć w Boga, jeśli zaledwie w zeszłym tygodniu język wkręcił mi się w wałek elektrycznej maszyny do pisania?
>To nie tak, że boję się umrzeć. Po prostu nie chciałbym być w pobliżu kiedy to się stanie.
>Gdyby tylko Bóg dał mi jakiś wyraźny znak! Na przykład deponując znaczną sumę na moim koncie w banku szwajcarskim.
>[...]uśmiecha się Dracula i odpycha kobietę na kosz prania. Potem omyłkowo otwiera szafę i wchodzi do środka.- Chryste gdzie tu są drzwi wejściowe? [...] słuchajcie, będę w szafie. Zapukajcie o siódmej trzydzieści.
>Odpowiedziałem, że tak, kocham ją, ale nic z tego nie wyjdzie, ponieważ jest dla mnie zbyt inteligentna, po czym założyliśmy rękawice bokserskie i Gertruda Stein rozkwasiła mi nos.
>Dobrzy ludzie śpią lepiej niż źli, ale złym lepiej się wstaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz