Właśnie wyobrażam sobie jak będzie wyglądało moje życie w liceum. Najważniejsza rzecz: nie chcę żeby odeszła moja czternasta wiosna życia! Jestem z nią związana psychicznie i emocjonalnie! Przeżyłyśmy ze sobą cały rok! Na początku nienawidziłyśmy się nawzajem. Uważałyśmy, że do siebie nie pasujemy. Teraz nie chcemy się rozstawać, bo nie wierzymy w związek na odległość. Po drugie nie chcę iść do liceum. Pozbawią mnie mojego (pieskiego ale jednak) życia osobistego. My koty nienawidzimy zmian. W poprzednim wcieleniu byłam kotem. Czuję to intuicyjnie. Powody:
> nie cierpię pływać
> lubię ciepełko
> nie chcę obcinać pazurów, bo po każdym takim zabiegu czuję się naga
> mam fochy
> nie lubię, jak ktoś się wtrąca w moje sprawy
> NIE LUBIĘ ZMIAN
Wyobraźnia podsuwa mi taki obraz:
Przychodzę do tego cholernego kolosa i zaczyna kręcić mi się w głowie, dokładnie tak, jak wtedy, kiedy słuchałam zbyt długo rocka psychodelicznego na zmianę z Kaczmarem. Czuję się jeszcze niższa niż zwykle, ale nie dostatecznie mała, by być niewidzialna dla otoczenia. Potykam się na schodach. Wszędzie widzę grupki osób, które się znają, ale ja jestem sama. W klasie nikt się do mnie nie odzywa i kiedy już tracę wiarę w ten świat, podchodzi do mnie dość niedbale, jak na pierwszy dzień roku, ubrany chłopak z szopą brązowych (ewentualnie blond) kudłów. Wywiązuje się taki oto dialog:
ON: Jak tam pierwszy dzień w nowej szkole ( tej cholernej budzie, tym strasznym gmaszysku, tym wytworze wyobraźni człowieka z objawami nerwicy histerycznej- czy coś w tym guście)?
JA: Za chwilę dostanę czegoś co dodam do moich zaburzeń obsesyjno-kompulsowych (nerwicy natręctw). Być może będą to zaburzenia występujące pod postacią somatyczną, automatyzm psychiczny lub splątanie myślenia.
Gość, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że jestem nienormalna, kontynuuje rozmowę:
ON: Aż tak źle?
JA: Ależ skąd. Jeszcze gorzej.
ON: Podaj mi trzy argumenty, na uzasadnienie swej tezy.
Tu myślę, że człowiek musi być z humana, więc może się zrozumiemy. Ludzie, którzy myślą cyferkami nie są dla mnie partnerami do rozmowy.
Ja: Po pierwsze ciemno tu jak w grobie. Po drugie wszystko ma kolor szaro-brudno-nijaki. Po trzecie stoisz mi na stopie.
Tym szczerym wyznaniem całkowicie rozładowuję napięcie i uczuwam natychmiastową ulgę. Niestety prawdopodobnie będzie tak:
WRZESIEŃ: Mam problemy z matematyką, fizyką, chemią i informatyką.
LISTOPAD: Unikam basenu.
GRUDZIEŃ: Zaczynam nosić moje ukochane berety i wszyscy śmieją się, że wyglądam jak moher.
STYCZEŃ: Wywijam orła na oblodzonych schodach i rozbijam uwielbiane okulary kotki.
LUTY: Kiedy się wreszcie zaczną te ferie?
MARZEC: Otrzymuję z matematyki dwa z plusem. To moja najlepsza ocena jak dotychczas.
KWIECIEŃ: Czyżby święta?
MAJ: Zaczynam wagarować.
CZERWIEC: Przestaję w ogóle chodzić do szkoły i w konsekwencji mnie wywalają.
Na koniec pragnę wyjaśnić dziwne pory pisania - w chwili kiedy kończę dzisiejszy wpis jest godzina 17.49, ale na moim blogu wyświetlają się godziny typu 5.07, kiedy powinnam spać. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, bo z moim zegarem jest wszystko w porządku. W sobotę zapytam M (student informatyki) może on mi powie. Podsumowując, nie jestem aż taka nienormalna żeby pisać o 5 rano.
Hmm może Ustawienia - Formatowanie - Strefa czasowa?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wielkie dzięki Ennear - aż głupio, że sama na to nie wpadłam...
OdpowiedzUsuń