Ty, który tu wstępujesz, żegnaj się z nadzieją!
Wszystkie ewentualne podobieństwa są nieprzypadkowe. Imiona zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa. Autor nie odpowiada za bezpośrednie, pośrednie, incydentalne lub trwałe szkody wynikające z wadliwego, błędnego lub niewłaściwego użycia. Uwaga, sceny drastyczne! Wszelkie prawa zastrzeżone. Możesz mieć inne zdanie.

sobota, 16 listopada 2013

Co w końcu z tym seksem?

Ludzie z mojej wspaniałej klasy wpadli na pomysł lekcji o seksie. Było właściwie tak, że w tematach proponowanych na godzinę wychowawczą (która jest jedną z najbardziej bezsensownych lekcji na świecie, z wyjątkiem momentów, kiedy wykorzystujemy ją na oglądanie filmów Polańskiego albo Pulp Fiction)pojawiło się bardzo dużo propozycji, dotyczących tematów związanych z seksualnością. Wychowawczyni stwierdziła, że skoro aż tak nas ten temat interesuje (hm, hm, nie powiem nic), to załatwi nam jakąś profesjonalną lekcję z profesjonalnym człowiekiem, który profesjonalnie wyjaśni nam co i jak.
Pominę kwestię tego, że i tak nie dowiedzieli by się niczego nowego, o czym by jeszcze nie mieli pojęcia, no wybaczcie.
Wieść poszła, że będziemy mieli lekcję z seksuologiem.
Coś mi nie grało.
Okazało się wkrótce, że nie z seksuologiem, a edukatorem seksualnym, z programem akceptowanym przez ministerstwo, co już mówi samo za siebie.
Na lekcji zaś okazało się jeszcze coś innego, mianowicie zaszła pomyłka, bo miła pani oświadczyła, że edukatorem seksualnym nie jest, jedynie edukatorem rodzinnym. Coraz lepiej. Na wstępie oznajmiła nam, że edukacji seksualnej nie prowadziła od dłuższego czasu i że nie wie, czy podoła (albo coś w tym stylu). Generalnie zapowiadało się fantastycznie.
Miła pani przez dłuższą chwilę nie wiedziała co powiedzieć, potem zapytała nas o jakoś naszej edukacji seksualnej do tej pory, a my odpowiedzieliśmy jej znaczącym pochrząkiwaniem i trącaniem się łokciami, opcjonalnie cichym śmiechem. Potem jedna koleżanka opowiadała, jak u niej w gimnazjum wyglądał WDŻ.
Miła pani zapytała, czy mamy jakieś pytania, nie mieliśmy i zaczęłam się w tym momencie zastanawiać, kto napisał na karteczkach, że chce rozmawiać o seksie. Poszło pytanie o rozwiązłość dzieci z podstawówki, co było tematem o tyle niezłym, że interesowało mnie jak najbardziej. Objawem naszych czasów są dzieci trzynastoletnie mówiące nieskrępowanie o palcówkach.
Miła pani mówiła głównie o tym, że dzieci te są z patologicznych rodzin. Nasze spostrzeżenie, że to często środowisko, a nie dom rodzinny wpływa na latorośl raczej zbagatelizowała.
Potem było jeszcze o dzieciach, dzieciach, dzieciach, dzieciach z autyzmem, dzieciach z zespołem Downa, odpowiednim wieku do zajścia w ciążę. Na pytanie o najbardziej bezpieczną i najbardziej skuteczną antykoncepcję nie odpowiedziała.
Mówiła za to o niebezpieczeństwach związanych z seksem, o Hivie, a generalna konkluzja była taka, że za seks najlepiej w ogóle się nie brać, bo za duże ryzyko. Czułam się jak w szkółce niedzielnej.
Pani uraczyła nas też dwiema uroczymi opowieściami.
Opowieść Pierwsza:
Dwóch chłopaków szło środkiem centrum handlowego, nie trzymając się za ręce i jeden pytał drugiego, czy wejdzie z nim do jeszcze jednego sklepu. Według pani byli to geje. Już jak widać z powyższego przykładu, nie można z kumplem iść w rajd po sklepach, bo się zaraz znajdzie jakiś edukator rodzinny i ogłosi, że jesteś homo.
Opowieść druga:
Znajomi pani używali dwóch prezerwatyw naraz i dzięki uszkodzeniom mechanicznym oraz wybitnej inteligencji głowy rodziny na świat przyszło trzecie dziecko. Nie wiem, czy znajomi byliby zachwyceni, dowiadując się, że taką wiedzę o nich pani przekazuje.
Tak oto wygląda edukacja seksualna w Polsce.

7 komentarzy:

  1. Bo polityka w polsce jest pro-rodzinna. Oni nie nauczą nikogo jak przed ciążą się zabezpieczyć i jak uniknąć zakażenia HIV. Oni będą wciskać, żeby uprawiać seks tylko w odpowiednim czasie i tylko 'z osoba ktora sie kocha, najlepiej malzonkiem'. W stanach licealiści się uczą jak nakładać prezerwatywę... U nas były jazdy, bo zakonnica próbowała nas edukować w tym zakresie. Seks jest zły, a antykoncepcja szkodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, spójrzmy prawdzie w oczy - większość osób już w liceum rozpoczyna współżycie, więc to jest takie gadanie z lekka niepoważne. Więc zamiast wciskać tym ludziom kit z czekaniem do ślubu należałoby raczej nauczyć ich, jak się zabezpieczać i nie nabawić kiły i rzeżączki, no ale ja się nie znam.
      Ta cała jazda, że antykoncepcja jest zła, a ludzie powinni się kierować naturalnymi metodami, typu kalendarzyk bardzo mnie rozwala.

      Usuń
  2. Hahaha to już mniej szkodliwa byłaby edukacja seksualna poprzez oglądanie pornoli.
    A tak na poważnie - to jest po prostu żałosne. Dziwić się, że Polacy mają problemy w łóżkach i kompleksy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, może najgorsze jest właśnie to, że dużo osób "wiedzę" bierze właśnie z pornosów, a to już w ogóle tragedia. Z tego mogą się co najwyżej dowiedzieć, jak seks NIE wygląda.
      No nie ma się co dziwić, bo albo propaganda prorodzinna albo przeobrzydliwe książeczki o cipkach, nie mam słów.

      Usuń
  3. W moich czasach nieustannie przez wszystkie etapy edukacji na WDŻ wałkowało się cykl owulacyjny, bo wiedza o tym, kiedy ma się dni płodne, miała być najlepszą metodą ancykoncepcji zaraz po nieuprawianiu seksu. Prawda jest jednak taka, że w szkole inne opowiastki się nie sprawdzają, bo dzieciaki od razu po ciekawszej lekcji poczują przyzwolenie do pieprzenia się jak króliki, zwłaszcza w gimbazie. Dlatego wychodzę z założenia, że młodzi ludzie powinni podstawową wiedzę na temat seksu wynieść z domu - nie z jakichś sztywnych pogadanek z ilustracjami na kartonikach, ale zwykłych ludzkich pogawędek. Żałuję, że rodzice w Polsce w ogóle unikają takich tematów, a żartowanie na temat seksu uznaje się za absolutnie niestosowne, bo szowinistyczne albo po prostu nie na poziomie. Zawsze to jakiś sposób oswojenia z problemem.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się wyedukowaliście ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że tak ważny temat jest wciąż traktowany jako temat tabu. A historie mnie już zupełnie powaliły....

    OdpowiedzUsuń