Doprowadzam własne życie do pionu, przynajmniej tak mi się wydaje. W związku z tym, że moje życie towarzyskie to pustynia, musiałam się zainteresować chłopakiem nie dla mnie, ale na szczęście mi przeszło. W ramach kuracji na brak kontaktu z ludźmi umówiłam się z Łysą. Z Łysą poznałam się przy okazji konkursu z polskiego, ale że Łysa nie przeszła dalej, bardziej zakolegowałam się z Nelly. Druga klasa gimnazjum, najcudowniejszy okres mego życia spędzony: Z panią Piątek na kółku, z Nelly u Siwego (kochany konik, chociaż ja nie mam świra na punkcie tych zwierząt to miło jest sobie pojeździć), u Nelly w domciu, z Nelly u mnie w domciu. Zdarzenia epickie: rytualne palenie wierszy Różewicza i strach przed niepowodzeniem na konkursie w ramach kary - żeby zadośćuczynić, płakałyśmy przy cebuli. No i spałam z Różewiczem, Szymborską, Miłoszem i Twardowskim. Skoro zostałyśmy laureatkami, to się wszystko rozeszło, zwłaszcza, że Nelly była w 3 klasie i przestała wkrótce chodzić do naszej szkoły.
W piątek zadzwoniłam do Łysej i umówiłam się z nią po szkole. Jestem ciekawa co z tego wszystkiego wyniknie, bo wracamy do starych, dobrych czasów. Obleciałyśmy wszystkie możliwe księgarnie w mieście, a facet z Taniej Książki gapił się na nas jak na pomylone. Pytanie na dziś: Czy pojadę z Łysą na wakacje do Paryża lub Londynu i czy będziemy razem łazić po górach?
Ty, który tu wstępujesz, żegnaj się z nadzieją!
Wszystkie ewentualne podobieństwa są nieprzypadkowe. Imiona zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa. Autor nie odpowiada za bezpośrednie, pośrednie, incydentalne lub trwałe szkody wynikające z wadliwego, błędnego lub niewłaściwego użycia. Uwaga, sceny drastyczne! Wszelkie prawa zastrzeżone. Możesz mieć inne zdanie.
niedziela, 26 lutego 2012
środa, 1 lutego 2012
Robić nic
Lubię robić nic. To takie uspokajające. Zwłaszcza w ferie. Dwa tygodnie wolnego. Oczywiście oprócz robienia nic, mam trochę zajęć. Na przykład całą sobotę harowałam jak dziki wół. Znaczy wołowina. Do wieczora. Żeby potem wstać o...6.00 w celu udania się na godzinę 7.00 do kościoła w sąsiedniej miejscowości. Oczywiście mogłabym się jakoś wywinąć, ale uczciwi cierpią. Potem mniej więcej w południe byłam już w domu, śmiertelnie zmęczona. Zrezygnowałam ze snucia się po domu (zombie), ale oczywiście nie mogłam pójść do łóżka w południe (sama sobie robię problemy), więc niszczyłam oczy przed komputerem, rozmawiając na gadu z dwoma osobami jednocześnie i przeglądając forum i robiąc 11 rzeczy jeszcze. Potem oczywiście nie mogłam pójść spać o godzinie 21.00, mimo że zasypiałam na stojąco, tylko musiałam oglądać po raz setny "Kogel mogel". Nawiasem mówiąc aktorka grająca Kaśkę jest beznadziejna. W tygodniu dom-dziadkowie-dom-dziadkowie. Wczoraj byłam w kinie na "Dziewczynie z tatuażem" i w skali od 1 do 10 daję mu 11. Jak widać w robieniu nic mam wprawę. Ale nie ma się co martwić. Jeszcze jedenaście dni i szkoła, odpocznę sobie od robienia nic. I zupy nie będę musiała gotować!
Subskrybuj:
Posty (Atom)